Siedzę w domu i od
jakiegoś czasu zastanawiałam się jak zacząć biegać.
Trudno było zebrać się
, ale na pomoc przyszedł anioł, który pomógł mi zacząć.
Pewnego dnia, podjechał
mój anioł samochodem, pod mój blok i zabrał mnie do Arturówka.
Pełna obaw wsiadłam do
samochodu i pojechałam.
Ruszyłyśmy...
Kiedy dojechałyśmy mój
anioł spytał czy jestem gotowa.. powiedziałam że tak, ale nie do
końca byłam przekonana, że dam radę.
Biegłam razem z moim
aniołem, w jego tempie i powiem wam, że wszystko się udało.
Dobiegłyśmy do końca
wyznaczonej trasy, przebiegłyśmy 4 km z jakimś tam hakiem... już
nie pamiętam dokładnie ile.
Pamiętam tylko swoje
zdziwienie, że aż tyle mi się udało przebiec.
Byłam zaskoczona ,
zdziwiona i chyba dumna z siebie.
Dziś mija miesiąc od
początku , mojej przygody z bieganiem....
Kiedy nadchodzi dzień bez
biegu, nie wiem gdzie mam się podziać, ale wiem już też ,że
muszę odpoczywać. Mój organizm musi się zregenerować i naprawić.
By móc pokonywać większe odległości.
W sobotę , nadszedł czas
by się sprawdzić. Wziełam samodzielnie , bez mego anioła udział
w zawodach na 5 km...
Gdy stanęłam na starcie,
zaczęłam wątpić w słuszność mojej decyzji, ale okazało się
że nie była to zła decyzja. Ukończyłam bieg. Może nie na super
pozycji, ale za to z czasem który mnie na pierwszy raz bardzo
usatysfakcjonował... 29:14 na 5 km to super czas( oczywiście dla
mnie). Przeżycie niesamowite!
Polecam gorąco, odrobinę
współzawodnictwa i wyższy poziom adrenaliny!
Dziękiuję mojemu aniołowi!