Kobieta
czyli ja.
Cel:
Zakup obuwia.
Jak
przystało na każdą kobietę, od zamysłu do sklepu...
Oczywiście
wszystko dokładnie zaplanowane i już wiem, jakie buty idę kupić.
Przemieszczenie
się do centrum handlowego to raptem 10 minut spacerkiem, a prawdziwy
złodziej czasu to same zakupy...
Więc
wchodzę do centrum i już od samego początku obieram azymut na
sklep z obuwiem...
Wchodzę.
Hmmm...
zastanawiam się chwilkę, w którą stronę tym razem się udać.
Wybieram stronę prawą, jak by to miało jakieś znaczenie...
Pierwszy
niedbały rzut okiem na półki...obeszłam sklep dookoła... raz,
drugi i trzeci.
Nagle
podchodzi do mnie pani, która wypatrzyła mnie i zauważyła, że
zatrzymałam się dłużej przed paroma modelami, i pyta:
-
Mogę w czymś pomóc?
Spojrzałam
na nią, a w mojej głowie powstało pytanie …
-
Ciekawe czy ona...
Tak,
oczywiście, jeśli byłaby pani tak miła i podała mi 38 z tego
modelu. Pani zerknęła, przerzuciła kilkanaście pudełek.
Podchodzi.
W
dłoni trzyma niczym trofeum moje buty,
Zakładam
jeden...hmmm... jakoś tak dziwnie...
Zwracam
się do ekspedientki:
-
Przepraszam, czy mogę drugi...?
Pani
przynosi drugi but, a ja wkładam i idę do lustra
Przed
lustrem kilka kroczków, prawa nóżka, lewa nóżka..
Podchodzę
do pani i pytam: - A może ten sam model, tylko w innym kolorze?
-
Taaak, oczywiście ...niebieski, brązowy i szary. Jaki pani podać?
Chwila
zastanowienia. Czarne pasowałyby mi do spodni i sukienki, ale szare
i brązowe też. Niebieskie... piękny kolor do jeansów.
Nieśmiało
mówię:
-
A może mi pani pokazać wszystkie?
Sprzedawczyni:
- Oczywiście, proszę!
Po
krótkiej chwili pani wraca, niosąc pudła z butami, a ja spokojnie
sobie czekam.
Po
kolei buciki, lusterko, parę kroczków... i tak kilka razy.
Gdy
taniec obowiązkowy przed lustrem został wykonany odpowiednią ilość
razy, pytam panią: - A może ten sam model, ale z niższym obcasem?
-
A jaki kolor?
-
Wie pani, właściwie to jeszcze nie wiem …
Szare...
Zdecydowanie
odpowiadam: - Szare.
Pani
przetwarza dane z ostatniej dostawy i mówi:
-
Tak, chyba są. Pokazać?
-
O... jak najbardziej!
Dostaję
swoje wymarzone buty, zakładam i do lustra....
To
nie jest to - przez moja głowę przetoczyła się myśl...
-
Na razie dziękuję, rozejrzę się jeszcze...
Po
czym udaję się na kolejny spacer po sklepie. Gdy idę do pani z
modelem buta, ta już udaje, że mnie nie widzi.
Ja
się irytuję, już sama przerzucam pudełka, po czym wychodzę ze
sklepu ...
Zerkam
na zegarek i...
No
właśnie! Kobieta na zakupach, dwie godziny w plecy i brak butów...
Kto
nas zrozumie...?