Cały
sezon czeka się na ten bieg - Bełchatów...
15
kilometrów trasy i wiele radochy - tak można by scharakteryzować
ten bieg!
To
wyjątkowe wydarzenie, gdyż oprócz samego biegu łączy ze sobą
podsumowanie cyklu biegów o Puchar Marszałka.
Dla
wielu biegaczy to podwójne święto!
Czas
podsumowania sezonu i święto biegaczy :)
My
na bieg do Bełchatowa dotarliśmy dzięki wielkiej uprzejmości
Rafała Ziółkowskiego i jego cudownej małżonki.
Zabrali
nas o 8:45 czasu lokalnego spod Mac'a - jak to młodzież mawia.
Zasiedliśmy w limuzynie i do przodu..
Kto
do Bełchatowa?
MY!!!
Po
drodze zabraliśmy jeszcze mało zdecydowanego i trochę zatrutego
Sebastiana.
Rano
nie jechał, po kwadransie jechał (może), ale w końcu zdecydował
że jedzie na pewno… i na zdrowie mu to poszło, jak później się
okazało.
Na
miejsce dotarliśmy w świetnych humorach :)
Nawet
miejsce parkingowe specjalnie dla nas się zwolniło...
Poszliśmy
odebrać pakiety startowe i - o dziwo! nie było dziś kolejki...
Pani pyta jaki kolor plecaka?
-
Plecaka? pytam z niedowierzaniem... tak – czerwony odpowiadam.. do
moich rąk trafia całkiem przyzwoity czerwono-czarny plecaczek
biegowy :) numer startowy i kalendarz.
243
- taki mam numer …
Idziemy
do szatni, przebieramy się i nadal świetnie się bawimy...
Do
biegu zostało 30 minut... zebranie klubu ŁRT w hali sportowej i
poszliśmy na rozgrzewkę :)
Po
rozgrzewce poszliśmy na start.
Jak
zawsze tu jest ciasno.
Ciasno
jest nawet w strefach czasowych.
Ustawiam
się w miejscu gdzie wydaje mi się, że będzie dobrze.
Obok
staje Rafał i Sebastian.
Huk
wystrzału i ruszyliśmy.
Pierwsze
okrążenie biegło się dobrze.
Przez
pierwszy kilometr oczywiście tempo spadało, ale to nieistotne,
poszło nieźle, na 7. km zabolała mnie stopa, a za tym pociągnął
się - tak mi się wydawało - skurcz w tylnej części uda.
Pomyślałam:
- Czemu kurcze? Przecież jem magnez!?
Drugie
kółeczko to dwie przerwy na masaż, trzecie kółeczko znów dwie
przerwy na masaż... co za cholera się przyplątała.
Gdy
dobiegam na metę, nie bardzo mogę ruszać nogą, ale jakoś ją
rozciągam i daję radę.
Chodzę.
W
międzyczasie przybiegają kolejni klubowicze... Odbieramy medale.
Idziemy
odziać się w „cywilki”, jak mawia mój Maciek :)
Gdy
wszyscy jesteśmy już ładnie ubrani, zabieramy nasze jedzenie i
idziemy na halę.
Po
drodze zahaczam o karetkę pogotowia.
Ponieważ
na drugiej nodze wyrósł w czasie biegu ogromny krwisty pęcherz,
postanawiam go nakłuć.
Idę
do panów ratowników i pytam:
-
Czy dostanę igłę? Taką do zastrzyków?
Pan
spogląda nieufnie i pyta:
-
A co się stało?
Macham
dłonią i uśmiecham się ..
-
Nic... w zasadzie. Ale pęcherz mam na nodze. Byłoby dobre go
nakłuć...
-
A... nie ma sprawy... odpowiada Pan ratownik i udaje się na
poszukiwanie igły.
Stoję
przy karetce jakiś czas i... nie ma igły.
Panowie
wymieniają pytania i informacje na temat tego, gdzie mogą być
igły.
Nie
znajdują.
Więc
rzucam hasło:
-
Lepiej tu nie umierać, skoro nie możecie znaleźć igieł.
Pan
spogląda na mnie ..ale nic nie mówi.
Ponieważ
bardzo zależy mi na przekłuciu pęcherza, a widzę że z torby
wystaje venflon, więc mówię:
-Venflon
też może być...
Dostaję
pięknie zapakowany, różowy venflon i udajemy się na halę.
Tam
odbywa się imponujący pokaz barmański, ale ja postanawiam dokonać
aktu destrukcji na moim pęcherzu.
Czynię
to z wielkim powodzeniem.
Dziękuję
panom z karetki.
Uratowali
mi palec :)
Na
hali okazuje się, że Sylwia ma dziś urodziny, więc odśpiewaliśmy
jej sto lat ….
Złożyliśmy
życzenia i zabraliśmy się za świętowanie :)
Tak
bawi się tylko ŁRT.
Jedzenie,
dobre humory i super ludzie :)
Rozpoczęto
dekorację …
Nasza
Jadzia stanęła na pudle jako trzecia w K-60.
Gratulujemy!!!
A
później zrobił się wielki bałagan z Pucharem Marszałka, ale to
będą wiedzieli ci, którzy byli...
Powiem
wam tylko tyle:
-
Zajęłam 10. miejsce w klasyfikacji kobiet w Pucharze, Łukasz 9.
miejsce, Maciej Jagusiak 10. miejsce i niestety nie wiem, jak Jadzia
….
Natomiast
wiem że w K-20 nasza Justyna była pierwsza - Gratulacje Justyś!
Zasłużyłaś sobie :)
Wracaliśmy
do domu w świetnych nastrojach, to był bardzo udany dzień spędzony
z mega pozytywnymi ludźmi...
A
na koniec w tajemnicy powiem wam, że usłyszałam od mojego dziecka,
że jestem głupia :) ale też tylko niektórzy będą wiedzieć,
dlaczego :)
Jednym
słowem:
-
Moja drużyno! Dziękuję i do zobaczenia na następnym biegu.!
Bełchatów
!!! my tu wrócimy za rok... szykuj się :)