niedziela, 28 lutego 2016

Cześć ich pamięci !

Ranek wcale nie zapowiadał tak pięknego dnia, jakim dzisiejszy dzień się okazał...
Gdy otworzyłam rano oczy, ukazało mi się szare, ciężkie niebo...
Pomyślałam,że to kolejny bieg Wilczym Tropem w zimny, deszczowy pochmurny dzień.
Po porannych przygotowaniach, ruszyliśmy w trasę … cel... stadion miejski w naszym mieście. Dojechaliśmy tam trambambajem linii 8 :)
Na miejscu okazało się, że na miejscu jest już mnóstwo ludzi i fajna atmosfera.
Do startu zostało już niewiele czasu :)
Na miejscu jest już Ania, Tomek, Zbyszek i inne znajome twarze :)
Ponieważ nie lubię biegów na 5 km, to bardzo się denerwowałam tym startem. Nie lubię biegać na tym dystansie - wolę dłuższe, takie jak wczoraj... dyszka jest ok.
Zrobiliśmy rozgrzewkę - kółeczka dwa dookoła Areny :)
Słoneczko przygrzewało :)
Zrobiła się piękna wiosenna pogoda :)
Każdy zostawiał okrycia, gdyż wiosna postanowiła wkraść się do nas i pobiec z nami :)
Witaj wiosno !!!!
Stanęliśmy na starcie, odśpiewaliśmy hymn :)
Nareszcie wszyscy śpiewali :)
Pierwszy raz byłam zadowolona nas biegaczy :)
Brawo dla wszystkich, którzy stanęli dziś na starcie :)
Wystartowaliśmy...
Stałam na końcu, jakoś tak mi zawsze jest wygodnie, a później klnę na siebie... ale to nic.... radość z wyprzedzania jest bardzo motywująca …
Na pierwszym kilometrze podczepiłam się pod Tomka i Krzysztofa... Wbiegłam pomiędzy nich i biegłam pod rękę z nimi...
Śmiesznie to wyglądało, ale tylko chwilkę... ruszyłam dalej...
Pierwszy kilometr spędziłam na doganianiu kilku osób...
Drugi kilometr to walka ze swoją słabością .. głowa krzyczała, że nie dam rady :)
Dałam radę … na 600 metrów przed metą dogoniłam Sławka...
Chwilę biegliśmy razem... wpadłam na metę zmęczona, ale zadowolona.
Nie byłam pierwsza, ani druga … wśród kobiet byłam 12. ale zadowolona :)
Udało się dwa dni pod rząd dać z siebie tyle, ile mam...
Pobiegłam tak, jak umiałam najlepiej...
Pomimo tego, że z Krzysztofem biegło mi się tak ciężko, to tu udało się wykrzesać z siebie tyle, ile można...
Do biegu, gotowi start.... po Zdrowiu bieg zorganizowany bardzo dobrze. Sponsorzy, atmosfera i pyszna grochówka po biegu :)
Super:)

Na sto procent na przyszły rok stawimy się razem na starcie!
Chwała i część bohaterom!
Ku pamięci wszystkich poległych!
Tych walczących o wolną Polskę, byśmy żyli w kraju wolnym!!!!
Bieg w przyjaznej atmosferze, z super rywalizacją :)
Dziękuję organizatorom za tak dobrze przygotowaną imprezę :)

Maciek - dziękuję za wspólnie spędzony dzień :)

sobota, 27 lutego 2016

Dobra

Do tego biegu namówił mnie i Maćka - Błażej :)
I za to Mu bardzo dziękuję :)
Bieg idealny :)
Ale od początku...
Koło południa zabraliśmy się z naszego ciepłego mieszkanka i wsiedliśmy do vana - Błażeja wehikuł.
Za sterami naszego statku siedziała dziś Emilka.

Świeżo upieczony pilot.

Na miejsce dojechaliśmy szybko, szczerze mówiąc nie spodziewałam się, że to jest tak niedaleko.
Miejscowość o świetnej nazwie DOBRA.
Dobra to miejscowość niedaleko Łodzi, położona na terenach Parku Krajobrazowego Wzniesień Łódzkich.
Szczerze... tak na początku bardzo bałam się tego biegu, bo wszyscy mówili o tym, że tam są takie góry.
Więc mówię sobie tak sama do siebie - jak zawsze trzeba przeprowadzić z zawodnikiem rozmowę przed biegiem:
- Daj spokój kobieto! To twoje pierwsze zawody w tym roku, jakoś dasz radę...
Ale w głowie gdzieś odzywa się głos:
- Pamiętasz bieganie z Krzysztofem”????!!!
- No pamiętam … było ciężko a biegliśmy 10 km w tempie 5....
Boże umrę !!!
Na Zdrowiu było tak ciężko, a tu te górki maja być jeszcze większe.
I nagle Błażej mówi:
- Widzicie te górki? Po nich będziemy biegać …
- O matko! Jakie wysokie! - pomyślałam.
- Umrę na 1000%
Dojechaliśmy na miejsce z „małą” przygodą, przejechaliśmy parking, ale nasz świetny pilot dał radę i po chwili już parkował naszym wehikułem na parkingu.
Poszliśmy odebrać pakiety startowe.
Numer 154... magiczny numer :)
Może chociaż na mecie byłabym z takim miejscem....:)
Do startu zostało jeszcze trochę czasu, umocowałam czip do buta, poszłam do szatni i spotkałam Anię z Sylwią … o proszę jaka niespodzianka.
W depozycie spotykam Romana... gdzieś na sali przewinął się Łukasz i Mateusz …
Wooow! Opanowujemy DOBRĄ.
Mała rozgrzewka, toaleta i na start :)
Wystartowaliśmy...
Trasa piękna - szkoda że bieg jest w lutym.
Gdyby odbył się w kwietniu, można byłoby podziwiać wracającą do życia przyrodę …
A tak, niestety, tylko gałązki bez liści, pola puste i błoto... za to tam można zawsze - bez względu na pogodę i porę roku - liczyć na górki :)
Pierwszy kilometr pod górkę , drugi też, trzeci i czwarty ….
Tu wszystko jest pod górkę... wiem - nikt nie obiecywał, że będzie łatwo ale, że tyle pod górkę ????
Trochę błota.
Jest.
Uwielbiam błoto, szczególnie jak nogi mi w nim grzęzną :)
Na mecie zameldowałam się jako 146. zawodnik i 7. kobieta ;) Mogę być z siebie zadowolona... Chyba...!
Na mecie odmeldowała się Ania, Maciek, Sylwia, Błażej, Emilka :)
No cóż - nie umarłam...
Bawiłam się świetnie... dawno nie biegło mi się tak dobrze, jak tu !!!
Było cudownie, nawet pogoda dopisała, pomimo mroźnego wiatru wiejącego mi w twarz i ucho...,które boli do chwili obecnej... :)
Ale co tam... było warto bieg na piątkę :)
Dzięki wielkie za super zabawę i niesamowite emocje :)
Było warto pomęczyć troszkę mięśnie i płuca :)

niedziela, 21 lutego 2016

Facebook

Facebook... hmmm...
Nie wiem jak długo mam FB, nie pamiętam też, jaki cel przyświecał mi, gdy założyłam sobie konto.

Pamiętam tylko, że taki był ogólny trend.
Na posiadanie konta na Naszej Klasie (pamiętacie...?) i FB.
Pamiętam też, że miał służyć mi do promocji mojego sklepu internetowego.
Dziś już wiem, że nie spełnił swojej roli, a może to ja nie wiedziałam, jak to rozgryźć.
Wiem jednak jedno.
Mam FB, by móc rozmawiać ze znajomymi, by być w miarę na bieżąco z wydarzeniami, które mogły by mnie zainteresować.

Jednak od jakiegoś czasu przestałam czytać część postów, a wręcz czuję do nich wstręt.
Wchodzę na FB, by przeczytać, co ma do powiedzenia Pan Jagoda, jak poszły zawody moim znajomym, co fajnego zrobili :)
Wtedy odczuwam satysfakcję z tego,że są, cieszę się ich szczęściem i trzymam kciuki, by postawione sobie przez nich cele zostały osiągnięte.
Nie mogę jednak patrzeć na wojnę polityczna i religijną, jaka się toczy na tym portalu.
Ludzie!
Jesteśmy ludźmi i jak powiedział kiedyś mądry człowiek „ Homo sum; humani nihil a me alienum puto” - Tak.
Miał rację.

Ale zastanówmy się, czy partia polityczna ma dzielić ludzi na lepszych i gorszych, czy religia ma krzyczeć i nawoływać do wiary przez portal społecznościowy.
Drodzy znajomi!
Zastanówmy się, czy faktycznie wypisywanie na FB swoich poglądów politycznych czy przekonań religijnych jest na miejscu.
Czy nie powinniśmy ich zachować dla siebie...?
Czy nie powinniśmy czasem pomyśleć, zanim wstawimy kolejny post o charakterze politycznym?
Zostawmy tę wojnę tym, którzy zawsze ją wywołują.
Niech oni nią żyją, a my jako ludzie, jako znajomi nie częstujemy się chorymi wpisami, to wszystko możemy usłyszeć w radio, obejrzeć w telewizji i przeczytać w gazecie.

Czy naprawdę muszę czytać to tu, w miejscu w którym chcę porozmawiać z ludźmi bez podziałów politycznych i religijnych. Może ten buddysta świetnie biega, a może ten wyznawca partii PiS fajne felietony pisze....
Zostawmy politykę i religię, ona sama się obroni. Pokażmy, jacy jesteśmy bez tych masek :)

Ukażmy swoje prawdziwe oblicza.
Napiszcie, co wy myślicie, nie co myślą inni, a wy to tylko sparafrazujecie.
Żyjcie swoim życiem – pokażcie, że potraficie...

Jesteście ponad te wszystkie chore podziały, wręcz nawet często wykreowane tylko po to, by o nich mówić :)
Bądźmy sobą, żyjmy, pokażmy swoje pasje... cieszmy się życiem i szczęściem innych... od przekazywania informacji politycznych mamy telewizję, radio i gazety, a religią zajmie się Kościół...

My pokażmy, że żyjemy, a to wszystko to tylko kawałek naszego życia – nie pełne życie, to tylko jakiś mały procent... oprócz tego mamy jeszcze swoje pasje, swoje rodziny, swoje sprawy, które dają nam satysfakcję i powodują, że jesteśmy szczęśliwi :)


środa, 17 lutego 2016

Ja to gdzieś czytałam ....

Gdy zabrałam te książkę ze sobą w drogę do pracy, nie wiedziałam, że zostanę kilkakrotnie przez nią zaskoczona już na pierwszych jej stronach :)
Kolejna powieść od Pana Jagody - to znaczy, że nie może być zła :)
Klub Dumas” Arturo Perez-Reverte - tytuł pobudził moją wyobraźnię, gdyż w nim było zawarte magiczne nazwisko - Dumas :)
Uwielbiam go, jego styl pisania, jego zdolność budowania powieści, tworzenia bohatera. Jednym słowem mistrz.


Ale zajmijmy się książką. Tą, którą zabrałam w podróż tramwajem...na Widzew ;)
Wsiadłam do mojej rakiety, która po remoncie dróg (i torowiska) dociera w miejsce przeznaczenia w 32 minuty... i rozpoczęłam ucztę.
Czytam, przekładam strony... i w mojej głowie zaczyna powstawać myśl....czytałam już to:)
Ale szukam w meandrach swojej pamięci i nie mogę skojarzyć tytułu... przecież bym pamiętała...
...i nagle olśnienie... oglądałam film „Dziewiąte wrota”.


Lucas Corso - główny bohater - choć dla mnie głównym bohaterem jest książka :)


Ale od początku.
Lucas – to przygoda, dobra stara książka.
Corso jest poszukiwaczem, tropicielem białych kruków... zna ludzi, którzy potrafią odtworzyć stare księgi, woluminy, potrafią rozpoznać prawdziwe dzieło od falsyfikatu.
Powieść, którą ciężko zaliczyć do jakiegoś gatunku, nie jest to horror ani kryminał, to specyficzna magiczna hybryda, która zawiera w sobie wszystko, co dobra książka mieć powinna.
Diabeł, piekło, przygoda, morderstwo, tajemnicza postać, romans i książki Dumas'a w tle...
W akcję pięknie wpleciono powieść z gatunku „płaszcza i szpady”.


Wino andegaweńskie stanowi motyw poszukiwań i ustaleń... czyj to rękopis, czy to na pewno właśnie Dumas go napisał?
...a my dowiadujemy się nowych ciekawych faktów z życia autora.
Ciekawostki stanowią też swoiste tło pierwotnej powieści... W pewnym momencie akcja jest tak poplątana, że zastanawiasz się, kto jest kim i w którym momencie książki jesteśmy.


Pięknie skonstruowana powieść, zawierająca elementy przygody, romansu i tajemniczości...
Lucas Corso,człowiek o bogatej osobowości, wiedzy o książkach ich powstawaniu i historii.
Nie potrafiący jednak znaleźć swojego miejsca na ziemi, tracący wszystko, co kocha i mogący swój dobytek spakować w jedną torbę na ramię.
Podróż i niebezpieczeństwo to jego drugie imię.
Corso kocha nadal kobietę, która go zostawiła, nie potrafi sobie poradzić z uczuciami.
Co Lucasowi najlepiej w życiu wychodzi?
Potrafi z tysiąca książek wydobyć tę jedną jedyną, tą która swoją historią, treścią, jest tak wyjątkowa, jak gwiazda na firmamencie nieba.
Jego zdolność dedukcji, wiedza i intelekt sprawiają, że Corso przypomina postać Lary Croft.
Tyle, że tropiącą książki i ich historię...


Dzięki długoletniej pracy w tym sektorze Lucas ma już swoja ugruntowaną pozycję w tym jakże tajemniczym i mało uczciwym świecie.
Nie narzeka na brak zleceń. Potrafi wytropić każdego „białego kruka”.
Corso ma odnaleźć dwa egzemplarze książki, porównać je z otrzymanym od zleceniodawcy i spowodować, by wszystkie trzy istniejące na świecie książki stały się własnością jego mecenasa.
Książka ma bogata historię - spłonęła na stosie wraz z autorem.
Jest przewodnikiem do otwarcia wrót do piekła.
Okazuje się, że wcale to zlecenie nie jest takie proste, ponieważ wszystkie egzemplarze książki różnią się pomiędzy sobą, a możliwości uzyskania na własność wszystkich trzech to gra z diabłem…


Język powieści przystępny, a jedyne, co mnie urzekło, to tło. Tło, którym jest inna książka z mojego dzieciństwa.
Trzej muszkieterowie i jeden z rozdziałów tej książki. Bohaterowie skonstruowani na podobieństwo tych z czasów muszkieterów...


Jeżeli ktoś lubi koktajl dobrej zabawy, humoru to z całego serca polecam :)
Dziękuję Maciej Jagusiak za udostępnienie tej pozycji czytelniczej :)