wtorek, 30 grudnia 2014

Krótko

Gayle Forman i jej książka „ Zostań, jeśli kochasz” zostaną ze mną na dłużej... Nie lubię romansideł, nie lubię książek które są mdłe i wciąż mówią o uczuciu, a na koniec wszystko kończy się dobrze.
Dlatego właśnie ta książka zagości na mojej półce... Obok Oskara i Pani Róży to jedna z najlepszych książek , które poruszają trudny temat straty i choroby. Walki o życie.
Powieść opowiada o dziewczynie zawieszonej pomiędzy światami, która musi walczyć, podjąć walkę o swoje życie.
Książka poruszająca, pełna miłości. Opowieść o poszukiwaniu swojego miejsca na ziemi, swojej drogi.
Autorka wskazuje nam dziedziny życia na które w zasadzie nie zwracamy uwagi, na drobiazgi z których składa się nasze życie. Pokazuje nam że warto doceniać i cieszyć się każdym dniem spędzonym z najbliższymi... każdą chwilą.
Nie będę się rozpisywać na temat treści, bo za dużo wam napiszę... , ale powiem tak piękne uczucie, tragedia i..... moje miejsce na ziemi … tak bym określiła tę książkę.
Polecam na jeden długi zimowy wieczór... myślę że filiżanka dobrej cynamonowej herbatki i ona zamienią długi wieczór w ucztę literacką ….

sobota, 27 grudnia 2014

Bielizna od Elfów....


W zasadzie rzadko coś dostaję albo wygrywam.
Takie sytuacje można policzyć na palcach jednej ręki.
Tym razem los był łaskawy i w jednym z losowań na FB wygrałam bieliznę dwufunkcyjną.
Moja radość była wielka, gdyż planowałam właśnie zakup takiej części mojej odzieży.
Jesień się zbliżała, więc trzeba było pomyśleć o cieplejszym biegowym okryciu.
Pomyślałam: - Idealnie...!
Gdy otrzymałam paczkę, bez zbędnych formalności i wstępów rozpakowałam ją.
Nie mogłam się doczekać, kiedy będę mogła wypróbować ową ciekawie prezentującą się odzież.
Długo czekałam na możliwość odziania się w bieliznę, gdyż pogoda była - dla nas biegaczy - bardzo łaskawa..
Nadszedł dzień w którym można było założyć piękna odzież biegową.
Nowiutką rozpakowałam z woreczków ...i założyłam.
Szłam właśnie na mój pierwszy trening, do mojego pierwszego maratonu.
Pierwszy trening, nowa bielizna.
- Ale fajnie! - pomyślałam.
Oczywiście deszcz lał niemiłosiernie, zimno, ciemno, ale trening trzeba zrobić.
Bałam się, że będzie mi zimno, a ja osobiście nie znoszę takiego dyskomfortu termicznego...
Nie lubię, jak jest mi zimno i jest dla mnie bardzo ważne, by dobrze chroniła przed chłodem.
Gotowa do boju.. na wierzch kurteczka, no... żeby nie było, to oczywiście wiatrówka z serii ACTIVE (multigrade system), jedyna, jaką posiadam.
Ona zdaje egzamin zawsze.
Znajduję się w jej posiadaniu ją od czerwca i jeszcze mnie nie zawiodła.
Ale wracając do bielizny - rozmiar S faktycznie rozmiarem S jest.
Nie za duży i nie za mały, tak jak w niektórych rozmiarówkach u innych producentów - ile firm, tyle rozmiarów.
Tu producent zadbał o dokładność.
Bluza – dopasowana. Idealna długość rękawa, z półgolfem, więc nie trzeba za bardzo otulać jeszcze szyi, kiedy nie jest za zimno.
Uczucie ciepła pojawiło się natychmiast po założeniu, więc musiałam szybko uciekać z domu, bo „temperatura podnosiła się szybko”.

Jednym słowem - na początek bluza zrobiła na mnie pozytywne wrażenie.
Pasowała jak należy; nie ciągnęła się, idealnie przylegała do ciała.
Bardzo interesowało mnie, jak będzie się sprawowała na zewnątrz.
Na bluzę wciągnęłam jedynie bluzkę techniczną z krótkim rękawkiem, taką zwyczajną, z jakichś zawodów, a na to kurtka, o której już wspominałam.
Po wyjściu na zewnątrz nadal jest mi ciepło... myślę: - Jest dobrze.
Getry - takie jak lubię. Milutkie w dotyku, rozmiar idealny, świetnie dopasowały się do ciała. Szeroka guma w pasie sprawdza się do przypięcia MP3, jest wygodna, nie wciska się w ciało.

Ogólnie getry na piątkę z plusem. Ciepło w nich nad wyraz, przede wszystkim na zewnątrz, w warunkach biegowych.

W czasie treningu bielizna nie przeszkadza.
Skrojona jest dobrze, nie ciągnie się, nie wyciąga... jednym słowem pasuje, jak druga skóra.
Trudno mi po tym treningu określić dokładnie, jak się sprawowała, bo lał deszcz i wszystko, co miałam na sobie, było mokre.
Ale aby być z wami uczciwa, zanim napisałam tę recenzję, pobiegałam w bieliźnie kilka razy w czasie gdy było ciepło, wtedy, gdy termometr wskazywał minus trzy, i kiedy padało.
Powiem tak: - Dla mnie rewelacja.
Cały komplecik idealnie dopasowany, szyty jak na miarę.
Odblaski umieszczone w bluzie na górze, a w getrach na samym dole.
Co dla mnie kobiety – ważne, materiał idealny, miły w dotyku.
Nowoczesny materiał – mikrokanałowy poliester z warstwą mesh od spodu, wykończony jonami srebra. Odprowadza nagromadzoną wilgoć, ale co jest ważne, nie pachnie brzydko po praniu, jak niektóre inne sztuki bielizny. Pierze się dobrze i nie szkodzi jej nawet pranie w pralce.
Po praniu nie zmienia kształtu, nadal pasuje i przylega doskonale do ciała.
Ściągacze nie rozciągają się. Dzięki temu nasze ciało jest chronione przed zimnem.
Jednym słowem zastosowany do produkcji bielizny materiał, w całości wykończony jonami srebra umożliwia doskonałe i szybkie odprowadzenie potu i wilgoci na zewnątrz.
Dzięki czemu możemy czuć się komfortowo w czasie wysiłku fizycznego.
Jakie ma zalety zatem?
Bielizna niezwykle elastyczna, gładka, miła w dotyku zapewnia:
- termoizolację cieplną
- szybkie schniecie
- odpowiednią elastyczność
- wygodę noszenia
- odpowiedni balans cieplny
- funkcjonalność
  • - przeznaczona dla sportowców oraz użytku codziennego.
  • Bielizna według mnie zdała egzamin w każdych warunkach pogodowych - przy wietrze, w deszczu i w temperaturze minusowej.
  • Dla mnie super produkt, a do tego cena owego kompletu jest bardzo dobra.
  • Porównując inne marki, również cenowo właśnie ta zdecydowanie wygrywa.
  • Komplet bielizny za 119 PLN to bardzo dobra cena. 
     
Jednym słowem bielizna termoaktywna 2-funkcyjna RAPTOR firmy Radical zdała egzamin na piątkę z plusem.



niedziela, 21 grudnia 2014

Kolejna do kolekcji...

Książki, świat liter papieru,kilka set kartek zadrukowanych i do nich okładka …. Niektórzy powiedzą, że nie warto inni bez tego żyć nie potrafią.
Chyba należę do tej drugiej grupy. Dzień bez książki to taki stracony dzień, jak był pusty.
Ale nie chcę tu pisać jakie zalety ma czytanie.
Ponieważ odwiedziłam niedawno moją księgarnię to oczywiście wyszłam z niej z nową książką.
Mój nowy nabytek to „Posłaniec” Markusa Zusaka tak tego samego, który napisał „Złodziejkę książek”.
Powieść opowiada o zwyczajnym taksówkarzu, który pracuje w prywatnej małej firmie. Nie lubi swojej pracy...ma psa ,który śmierdzi na kilometr, mieszka w ruderze i właśnie zostawiła go dziewczyna. Uważany jest ogólnie za nieudacznika... Jego życie ulega zmianie, gdy jest przypadkowym uczestnikiem napadu na bank, który udaremnia. Ale więcej wam nie powiem...
Książka napisana jest prostym ale pięknym językiem. Podzielona na pięć części, każda z nich składa się z rozdziałów oznakowanych kartami do gry... wiecie czemu? Tego wam nie powiem, jak przeczytacie książkę to się dowiecie.
Ja jestem pod wrażeniem tej powieści... Prosta wydawało by się fabuła, zwyczajny człowiek a jednak ….
Jedna z lepszych pozycji na rynku księgarskim …
Opowieść o tym jak jedno wydarzenie może zmienić nasze życie... jak jeden człowiek zmienić potrafi nasze podejście do ludzi i obraz otaczającego nas świata...
Opowieść o cierpieniu radości, o tym,że każdy ten stan emocjonalny niesie pewnego rodzaju oczyszczenie....
Polecam gorąco, jeżeli nie macie jeszcze prezentu dla swojej drugiej połówki, a ona uwielbia książki to warto zakupić jako podarek... Dla mnie to idealna książka pod choinkę :)

czwartek, 18 grudnia 2014

Run

Rok dobiega końca, niedługo magiczne święta na kuli ziemskiej, a mnie się wzięło na wspominki :)
Rok w zasadzie można zaliczyć do zakręconych i takich, w którym to czas się nie dłuży...leci jak szalony w swym ultra maratońskim biegu.
Sukcesów zawodowych jakoś w tym roku nie odnotowałam, choć wykiełkował jeden pomysł, padł na podatny grunt i zaczyna z niego coś rosnąć... jednak za wcześnie, by wiedzieć, czy owa sadzonka się przyjmie i wyda owoce...
Mam nadzieję ze się rozrośnie i zaowocuje na maxa. Ale jeszcze za wcześnie, by o tym mówić :)
Z drugiej strony - dwa lata wcześniej nigdy bym nie pomyślała, że w tym roku bieganie sprawi mi tyle niespodzianek, pozwoli się rozwijać...
Często zadawane pytanie, z jakim się spotkałam i wy pewnie jako biegacze też się z nim spotykacie, to „po co?” Albo - czemu ty to robisz?
Odpowiedź jest z jednej strony bardzo prosta, a z drugie znów wcale nie jest tak oczywista...
Po co?
No tak się nad tym zastanowić to... bieganie daje nam poczucie wolności.. ale nie tylko ja powiem wam, co mnie osobiście dał ostatni rok biegania i trenowania...
Po pierwsze nauczyłam się wykorzystywać czas na maksa.. do końca każda minutkę każdą sekundę...
Bieganie stało się szkieletem. To wokół treningu układane były inne zajęcia .. Jak trening był zaplanowany, to musiał być zrobiony.
Czy rano, w czy w porze obiadu - nieważne, nawet gdy było ciemno, a trening był nie zrobiony, to trzeba było iść i wykonać to, co założone zostało..
Ten rok zmienił też moje podejście do biegania... biegam i trenuję.
Biegam dla przyjemności, z ludźmi, których uwielbiam i nie zamieniłabym na nikogo innego. Bardzo się cieszę, że do tego grona należy też mój Maciek. Ale trenuję również w samotności, bo tak lubię.
Nie lubię, gdy ludzie widzą mnie na treningu, czasem nie mam ochoty czegoś robić, wcale mi nie idzie. Czasem nie mam siły i wtedy wolę być sama, zmagać się ze sobą osobiście … dać sobie kopa w dupę... to motywuje do innych wyzwań...
Czasem na trasie też jesteś sam i musisz, po prostu musisz, się zmotywować …
Dla mnie takim biegiem był półmaraton Słowaka... dał mi w kość mocno, ale też udowodniłam sobie, że jeżeli chcę, to mogę i dam radę.
Bieganie pomogło mi uwierzyć we własne możliwości, pokazało, że pracą i systematycznością mogę coś osiągnąć. Wiem - brzmi to jak słaby kawałek amerykańskiego filmu, ale tak jest.
Bieganie pozwoliło mi przede wszystkim poznać wspaniałych ludzi...Ludzi, którzy potrafią dzielić z tobą twój smutek, twoją radość. Ludzi, którzy podają rękę, wtedy gdy jej potrzebujesz :)
Ludzi, z którymi po biegu, którego wynik cię zaskakuje, wracasz do domu samochodem i sączysz piwo :)
Ludzi niesamowicie zakręconych, szalonych, ale o wielkim sercu.
Którzy potrafią pomagać nie tylko swoim znajomym, ale też ludziom, których nie znają … ludziom w potrzebie, takim których los doświadczył...
Okazuje się, że w tych ludziach drzemią pokłady miłości i współczucia tak wielkie, że nie udźwignął by ich niejeden samarytanin.
Okazuje się, że społeczność biegowa potrafi pomagać dorosłym, dzieciom, każdemu, kto tego potrzebuje.
Bieganie daje poczucie przynależności do tej zakręconej społeczności... i powiem tak: - Z dumą i podniesioną głową powiem, że tak - należę do tej zakręconej łódzkiej społeczności biegaczy.
Więc - jak widać - odpowiedź na pytanie „po co” wcale nie jest łatwa... bo tych „po co” jest milion powodów, a każdy następny jest lepszy od poprzedniego...
Kocham bieganie.
Biegam dla ludzi, dla moich dzieci, które z dumą mówią:
- To moja mama.
Biegam dla dopingujących, czasem dla kogoś...
Biegam by sobie udowodnić, że można, jeśli się tylko chce, i to jest piękne... biegam dla słów, wypowiadanych przez mojego męża na mecie: - Jestem z ciebie dumny ….
Dla uśmiechów ludzi... dla mnie, dla wszystkich, by widzieć u siebie i innych przysłowiowego „banana” na twarzy...
Dziękuję wam wszystkim za to, że jesteście....
Dziękuje aniołku,że mnie zaraziłaś <3

czwartek, 4 grudnia 2014

Książki...

Człowiek nie krowa .. mawiają … zdanie zmienia :)
No właśnie... gdy zaczynałam swoja przygodę z bieganiem, mój anioł pożyczył mi książkę bieganie metodą Galloway'a.
Książka bardziej do analizowania, niż czytania.
I to właśnie wtedy pomyślałam, że chyba nie będę czytać tego typu książek... Nie ukrywam, i za pewne skłamałabym, gdybym powiedziała, że nie podobała mi się ta książka.
Podobała,owszem, pamiętam z niej kilka anegdot, jak to powstały pierwsze buty do biegania, czy jak złodziej chciał ukraść buty ze sklepu dla biegaczy... ups... a tam sami biegacze pracowali, robili zakłady kto będzie gonił złodzieja. Więc skłamałabym, gdybym powiedziała, że nie podobała mi się…
Ale książki czytam, by się inspirować, a ta była napisana, jak poradnik zdrowego biegania :)
Jednak od książki wymagam czegoś więcej..
Na nowo po książkę o bieganiu sięgnęłam po rozmowie z kolegą. Przywiózł mi dwie i powiedział, bym je przeczytała.
Rozpoczęłam na nowo przygodę z książką o bieganiu :)
Pierwsza, jaka pochłonęłam, to „Urodzeni biegacze” - powieść opowiada o tym, jak to pewne plemię z Meksyku biega, ukazuje związek ludzi z przyrodą.
Zwraca uwagę na rolę obuwia i wpływ jego na ilość i jakość kontuzji. Książka napisana przez dziennikarza wojennego, którą czyta się jak wspaniałe opowiadanie o jeszcze wspanialszej przygodzie - bieganiu :)
Druga pozycja to „Ultramaratończyk”.
To opowieść o niezłomności, pasji, wierze, miłości i przyjaźni.
Pokazuje, jak niewiele trzeba, by być szczęśliwym, jak wiele trzeba dać od siebie, by osiągnąć cel, a co najważniejsze, wystarczy chcieć i ciężko na to pracować…
Teraz przyszedł czas na kolejną książkę o bieganiu...
Nie tylko o bieganiu ale i o jedzeniu...”Jedz i biegaj” to książka, ukazująca prawdziwe życie biegacza długodystansowca...
Biegliście kiedyś 270 km???
Szok … jak można pokonywać takie odległości,?
Jak można biegać 24 godziny bez przerwy:)
Jedząc tylko roślinki???
Okazuje się że można.
Książka pokazuje nam stopniową przemianę człowieka, jego dylematy, jego lęki, obawy, porażki w życiu sportowca i życiu osobistym...
Polecam wam gorąco tę książkę, a szczególnie wtedy, gdy rozważacie wprowadzenie kilku zmian w swojej diecie.
Ta pozycja zawiera kilka intrygujących wskazówek, a przede wszystkim mnóstwo przepisów :)
To kopalnia wiedzy dla wegan :)
Prawdziwa książka kucharska … nie dość, że inspiruje do biegania, to jeszcze podsuwa pomysły na obiadki :) szybkie i zdrowe :)
Polecam gorąco :)