Okres
przedświąteczny obfituje w biegi charytatywne i mikołajkowe,
choćby tydzień temu... w pięknej pogodzie biegliśmy bieg
charytatywny, a dziś w deszczu i wichurze pobiegliśmy w Parku 3
maja I Bieg Mikołajkowy.
Dojechaliśmy
na niego środkami lokomocji miejskiej, na miejscu byliśmy wcześnie,
za to cali mokrzy i zmarznięci.
Okazało
się, że biuro zawodów jest na płycie stadionu Miejskiego Ośrodka
Sportu i Rekreacji.
Pod
niebieskim dachem rozłożono stoły, na nich czipy i numery
startowe.
Brak
jakiegokolwiek kierunkowskazu, strzałki pokazującej, gdzie biuro
zawodów...
Ale
przecież takie małe niedopatrzenie nie popsuje nam dnia :)
Wchodzimy
na stadion.
Patrzę
na bieżnię i moim oczom ukazuje się błotnista breja, a nie
bieżnia. W miejscu, gdzie w normalnych warunkach jest bieżnia,
dziś jest jedno wielkie bagno: błoto i woda
Stanęliśmy
po odbiór pakietów startowych - na pierwszy ogień Kamilki :)
Ktoś
uporządkował stanowiska, oznaczając je zakresami numerów
startowych. Ustawiłam się przy stoisku gdzie były prezentowane
numery powyżej stu..., ale pani, która stała przede mną mówi, że
tu stoją wszyscy, jak leci i nikt nie pilnuje tej kolejki.
Stoję
i nic.
Kolejka
się nie przesuwa, do tego ludzie coraz bardziej zirytowani.
Z
upływem czasu, ilością spadającego na nasze głowy deszczu nasza
irytacja rośnie.
Do
rozpoczęcia biegów dla dzieci zostało dziesięć minut, a ja nadal
stoję po pakiet dla Kamy.
Nareszcie
ktoś wpadł na pomysł, z inicjatywy jakiegoś biegacza, że może
wydać pakiety dla dzieci z dwóch stanowisk....niezależnie od
numeru startowego. Przemieszczamy się oczywiście w inne miejsce i
znów stoimy w kolejce... jedni wpychają się przed drugich i tak
trwa ten cały bałagan.
Nareszcie
udaje się odebrać numer startowy dla Kamilki.
Pakiet
startowy oszołomił mnie swą zawartością ; czapka Mikołaja,
koszulka i numer startowy (muszę zaznaczyć, że za koszulkę
płaciło się osobno).
Kamilka
poszła się przebrać do szatni, a ja stanęłam po swój pakiet
startowy...
Kolejne
minuty na deszczu i wietrze.
Odbieram
swój numer, czip i czapeczkę :)
Przez
mikrofon słyszę, że biegniemy w mikołajowych czapkach...
muszę...? ...no dobra, niech będzie. Rozpoczęto pierwsze biegi dla
dzieci... myślałam że organizator pójdzie po rozum do głowy i
nie każe dzieciakom biegać po tej błotnistej brei, ale nie....
Maluchy,
czekające na sygnał startu, stały w wodzie i błocie prawie po
kostki. Fajnie... bieg z Mikołajem szkoda tylko, że po tak
beznadziejnej nawierzchni. Jeden bieg za drugim... wszystko szybko,
szybko...
Po
dwóch biegach nastąpiła dekoracja i tu już moja cierpliwość do
pseudoorganizatora tego biegu się skończyła.
Nagrody
za pierwsze trzy miejsca były wręczane dzieciakom pod niebieskim
daszkiem - bez podium, bez jakichkolwiek braw, oklasków.
Dzieci
dostawały pucharek za pierwsze miejsce a dla drugiego i trzeciego na
pucharki brakło pieniędzy... Szok.
Jak
na takim biegu, w którym startują dzieci, może zabraknąć podium
i pucharów dla wszystkich???
Nie
wiem...
Oczywiście
zapytałam pseudoorganizatora o to, czy nie ma pudła dla
dzieciaków... nie uzyskałam odpowiedzi, nie omieszkałam wygłosić
swojej opinii na ten temat.
W
zasadzie do tej pory nie mogę uwierzyć, że osoby odpowiedzialne
za organizację tego biegu aż tak pokpili sprawę .
Na
tym biegu zabrakło jednej bardzo ważnej rzeczy: Zainteresowania
organizatora uczestnikami tego biegu.
Miało
się wrażenie, że powtarzają ci:
-
Zapłaciłeś, to już cię mamy w dupie...
Przepraszam
was, ale moja irytacja związana z organizacją a w zasadzie z
brakiem organizacji, imprezy jest mega.
Moja
Kamilka biegła 1600 m... po wodzie i błocie... bo organizator nie
mógł odmierzyć mili na alejce w parku, by tam dzieciaki mogły
pobiec... byłoby zdecydowanie bezpieczniej :)
Córcia
dobiegła jako piąta i jestem z niej mega dumna :) Była dzielna,
naprawdę.
Pobiegła
pomimo tego, że sami jej nawet odradzaliśmy.
W
końcu ustawiliśmy się na starcie. Nawet nie wiem, kiedy był
sygnał do startu, że nie wspomnę o takim szczególe, jak brak
rozgrzewki... pobiegliśmy .
Trasa
bardzo fajna – wymagająca, ale fajna :)
Dwa
razy górka i oczywiście stadion z super błotną nawierzchnią.
Zegarek pokazał czas ruchu 47:20, „organizator” zmierzył czas
49:04... jest różnica???
Najlepszy
dowód na to, do jakiego stopnia „organizator” jest skrupulatny
:)
Reasumując
bieg, jako bieg, to znaczy ludziska spotkani super :) Atmosfera
pomiędzy nami biegaczami zajefajna, organizacja - tak jak już
wcześniej napisałam - do dupy.
To
najgorzej przygotowana impreza biegowa w tym sezonie, w której udało
mi się pobiec....
Z
czasu jestem bardzo zadowolona, z towarzystwa również... w dobry
nastrój wprowadzały nas dziewczyny Ania Patura i Marta Idczak, do
tego mój Maciek i dziewczyny.
Doping
Karolina Oczkowska.
Jednym
słowem - super ludzie :)
Dzięki,
że w taką pogodę wam się chciało... gdyby organizator wykazał
choć 1 % takich chęci jak my, to byłaby super impreza :)
Po
dzisiejszym dniu wiem ;
Bieganie
w deszczu i wietrze może być fajne i nawet gigantyczne kałuże
nie są straszne..
To
my – biegacze - tworzymy atmosferę biegu, dlatego właśnie lubię
w nich uczestniczyć
Kasa,
jaką wpłacamy na bieg, to kasa która w żaden sposób nie
odzwierciedla rangi biegu i tego, co organizator oferuje. Za dychę
można zorganizować mega odjechaną imprezę, a za 30 złotych taką
imprezę, o której wszyscy będą mówić niekoniecznie dobrze -
przykład dzisiejsza impreza biegowa i wcześniejsza o tydzień, dla
dzieciaków z Miejskiego Ośrodka Socjoterapii :)
Nigdy
więcej nie wezmę udziału w imprezie organizowanej przez firmę
Maratończyk Pomiar Czasu.
Dziękuję
wszystkim biegającym za super atmosferę i rywalizację na trasie I
Mikołajkowego Biegu w Łodzi :)