niedziela, 20 listopada 2016

Świętować każdy może

Cały sezon czeka się na ten bieg - Bełchatów...
15 kilometrów trasy i wiele radochy - tak można by scharakteryzować ten bieg!
To wyjątkowe wydarzenie, gdyż oprócz samego biegu łączy ze sobą podsumowanie cyklu biegów o Puchar Marszałka.
Dla wielu biegaczy to podwójne święto!
Czas podsumowania sezonu i święto biegaczy :)

My na bieg do Bełchatowa dotarliśmy dzięki wielkiej uprzejmości Rafała Ziółkowskiego i jego cudownej małżonki.
Zabrali nas o 8:45 czasu lokalnego spod Mac'a - jak to młodzież mawia. Zasiedliśmy w limuzynie i do przodu..
Kto do Bełchatowa?
MY!!!

Po drodze zabraliśmy jeszcze mało zdecydowanego i trochę zatrutego Sebastiana.
Rano nie jechał, po kwadransie jechał (może), ale w końcu zdecydował że jedzie na pewno… i na zdrowie mu to poszło, jak później się okazało.
Na miejsce dotarliśmy w świetnych humorach :)
Nawet miejsce parkingowe specjalnie dla nas się zwolniło...

Poszliśmy odebrać pakiety startowe i - o dziwo! nie było dziś kolejki... Pani pyta jaki kolor plecaka?
- Plecaka? pytam z niedowierzaniem... tak – czerwony odpowiadam.. do moich rąk trafia całkiem przyzwoity czerwono-czarny plecaczek biegowy :) numer startowy i kalendarz.
243 - taki mam numer …
Idziemy do szatni, przebieramy się i nadal świetnie się bawimy...
Do biegu zostało 30 minut... zebranie klubu ŁRT w hali sportowej i poszliśmy na rozgrzewkę :)


Po rozgrzewce poszliśmy na start.
Jak zawsze tu jest ciasno.
Ciasno jest nawet w strefach czasowych.
Ustawiam się w miejscu gdzie wydaje mi się, że będzie dobrze.
Obok staje Rafał i Sebastian.
Huk wystrzału i ruszyliśmy.
Pierwsze okrążenie biegło się dobrze.
Przez pierwszy kilometr oczywiście tempo spadało, ale to nieistotne, poszło nieźle, na 7. km zabolała mnie stopa, a za tym pociągnął się - tak mi się wydawało - skurcz w tylnej części uda.
Pomyślałam: - Czemu kurcze? Przecież jem magnez!?
Drugie kółeczko to dwie przerwy na masaż, trzecie kółeczko znów dwie przerwy na masaż... co za cholera się przyplątała.
Gdy dobiegam na metę, nie bardzo mogę ruszać nogą, ale jakoś ją rozciągam i daję radę.
Chodzę.
W międzyczasie przybiegają kolejni klubowicze... Odbieramy medale.

Idziemy odziać się w „cywilki”, jak mawia mój Maciek :)
Gdy wszyscy jesteśmy już ładnie ubrani, zabieramy nasze jedzenie i idziemy na halę.

Po drodze zahaczam o karetkę pogotowia.
Ponieważ na drugiej nodze wyrósł w czasie biegu ogromny krwisty pęcherz, postanawiam go nakłuć.
Idę do panów ratowników i pytam:
- Czy dostanę igłę? Taką do zastrzyków?
Pan spogląda nieufnie i pyta:
- A co się stało?
Macham dłonią i uśmiecham się ..
- Nic... w zasadzie. Ale pęcherz mam na nodze. Byłoby dobre go nakłuć...
- A... nie ma sprawy... odpowiada Pan ratownik i udaje się na poszukiwanie igły.
Stoję przy karetce jakiś czas i... nie ma igły.
Panowie wymieniają pytania i informacje na temat tego, gdzie mogą być igły.
Nie znajdują.
Więc rzucam hasło:
- Lepiej tu nie umierać, skoro nie możecie znaleźć igieł.
Pan spogląda na mnie ..ale nic nie mówi.
Ponieważ bardzo zależy mi na przekłuciu pęcherza, a widzę że z torby wystaje venflon, więc mówię:
-Venflon też może być...


Dostaję pięknie zapakowany, różowy venflon i udajemy się na halę.
Tam odbywa się imponujący pokaz barmański, ale ja postanawiam dokonać aktu destrukcji na moim pęcherzu.
Czynię to z wielkim powodzeniem.
Dziękuję panom z karetki.
Uratowali mi palec :)

Na hali okazuje się, że Sylwia ma dziś urodziny, więc odśpiewaliśmy jej sto lat ….
Złożyliśmy życzenia i zabraliśmy się za świętowanie :)
Tak bawi się tylko ŁRT.
Jedzenie, dobre humory i super ludzie :)
Rozpoczęto dekorację …
Nasza Jadzia stanęła na pudle jako trzecia w K-60.
Gratulujemy!!!
A później zrobił się wielki bałagan z Pucharem Marszałka, ale to będą wiedzieli ci, którzy byli...
Powiem wam tylko tyle:
- Zajęłam 10. miejsce w klasyfikacji kobiet w Pucharze, Łukasz 9. miejsce, Maciej Jagusiak 10. miejsce i niestety nie wiem, jak Jadzia ….
Natomiast wiem że w K-20 nasza Justyna była pierwsza - Gratulacje Justyś! Zasłużyłaś sobie :)

Wracaliśmy do domu w świetnych nastrojach, to był bardzo udany dzień spędzony z mega pozytywnymi ludźmi...
A na koniec w tajemnicy powiem wam, że usłyszałam od mojego dziecka, że jestem głupia :) ale też tylko niektórzy będą wiedzieć, dlaczego :)


Jednym słowem:
- Moja drużyno! Dziękuję i do zobaczenia na następnym biegu.!
Bełchatów !!! my tu wrócimy za rok... szykuj się :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz