piątek, 11 listopada 2016

Nie zawsze musi być życiówka

Trzeci rok z rzędu na naszym łódzkim Zdrowiu organizowany jest Bieg Niepodległości :)
Park im. marszałka Józefa Piłsudskiego gromadzi w swoich objęciach biegaczy i biegaczki.
Atmosfera pomimo pogody jest zawsze gorąca.
Dziś nie przeszkadzał nam nawet śnieg.

Ale od początku...
Rano obraz za oknem malował się biało.
Natura w nocy postanowiła pomalować zmienić tonację oglądanego przez nas świata poprzez silny akcent tegoż właśnie koloru.
Spadł śnieg, padał, a potem nadal padał...
Wypiliśmy kawę i zjedliśmy po kanapce z dżemem i banana:)

Na miejsce biegu postanowiliśmy dobiec...

Wyszliśmy z domu i ścieżką nad torami, trochę truchtając, trochę maszerując, dotarliśmy na miejsce startu.
Tam spotkaliśmy Rafała i Gabrysię, a troszkę później dotarła do nas Madzia.
Do startu zostało niewiele czasu, bo tylko dziesięć minut.
Poszliśmy na start, oczywiście ustawiliśmy się na końcu.
Tak bardzo się zagadałyśmy z Madzią, że nie wiedziałyśmy kiedy wystrzelono na znak startu...


Ruszyliśmy...pierwszy raz żałowałam, że ustawiłam się w takim miejscu.
Po kilku metrach od startu zakręt...i dwieście osób próbuje pokonać go w tej samej chwili...
Jednym słowem ciasno...

Pomyślałam że po pierwszym kilometrze będzie luźniej, ale niestety pomyliłam się. 
 
Na niemal dziewięćset osób alejki naszego Zdrowia trochę są za wąskie …
Do tego kilka dość ostrych zakrętów i …
...niestety...
Dwie pętle po alejkach, które znam jak własną kieszeń...
Jednak coś było nie tak.
Coś, czego nie potrafię wyjaśnić...Wiedziałam, że to nie będzie mój bieg...
Ale to wszystko nie jest ważne.

Ważne jest to że śnieg nadal padał, na liściach było ślisko, a atmosfera przyjaźni nadal gorąca.

W czasie biegu dwa razy zaliczyłabym bliskie spotkanie z asfaltem, ale i tak z biegu jestem zadowolona, choć śnieg w oczach, woda w butach i wiatr na twarzy...
Nie było życiówki, choć niektórzy moi znajomi bardzo na nią liczyli... bieg ukończyłam w czasie 48:47jako 14. kobieta.

Na mecie czekała na mnie ciepła herbatka, podana przez dzieci i po to też warto było dobiec...
Jest jeszcze jedna sprawa, dla której warto być na mecie: widok znajomych wpadających na metę:)
Widok nieziemski... Szczęście na twarzy tych, którzy pokonują siebie na trasie, jest niezastąpiony :)

Po biegu zamiana wdzianka na suche, ale najpierw foteczka klubowa zrobiona przez Doktorka :)
Gdy zmienialiśmy ubranka na suche, pojawiła się Ela z dzieciakami...
Nastąpiła zmiana tematu z biegania na uratowaną nogę chomika, a do tego dostałam milion życzeń mnóstwa kasy od dzieci Eli... pewnie to za tego chomika :)

Poczekaliśmy jeszcze chwilkę , pomarzliśmy …
W biurze zawodów zobaczyliśmy wyniki i spacerkiem powróciliśmy do domu.
Kolejny dzień spędzony biegowo... w cudownej atmosferze, której nawet natura dodała dziś uroku.
Śnieg na gałązkach drzew i krzewów...kolorowe liście, pomalowane jesienią, przebijające się pomiędzy śniegową kołderką sprawiły, że ten dzień stał się wyjątkowo szczęśliwy i pozytywny.
Dziękuję wszystkim kolegom i koleżankom za atmosferę, za uśmiechy i za doping...
Bez was ten dzień byłby mniej barwny...
Kochanie dałeś dziś z siebie wszystko :) jestem z ciebie dumna , dziękuję za dzisiejszy uśmiech i wsparcie :)


III Bieg Niepodległości uważam za udany...
Było pięknie i zaje...fajnie.
Dziękuję organizatorom, i wszystkim uczestnikom za dzisiejszy dzień...
Parku na Zdrowiu! Dziękujemy!!!
Za taką przychylną gościnę :)
Jesteśmy szczęśliwi, że mamy takie zielone płuca w centrum miasta i możemy po ich alejkach biegać …
OJ... te alejki znają mnie lepiej niż ja sama ….



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz