Jeden z ulubionych moich
pisarzy Stephen King...
Zielona mila wymiotła
wszystkie chusteczki u mnie w domu...
gdy wpadła w moje
łapki, niedużych rozmiarów, przypadkiem zakupiona książka tego
autora o tytule „Joyland”, pomyślałam, że jest dobrze... droga
w tramwaju do pracy nie będzie się dłużyć...
Bohaterem jej jest Devin
Jones, student college’u.
Młody, zakochany
chłopak, chce zarobić na dalszą edukację i zatrudnia się na
okres wakacji w lunaparku.
Po krótkim czasie zrywa
z dziewczyną, która miała być tą jedyną. Gdy kończą się
wakacje postanawia pozostać na następny rok, jako pracownik
lunaparku z dwóch powodów. Jednym jest chęć zapomnienia o
dziewczynie, która złamała mu serce. Drugim rozwiązanie zagadki
„Ducha”
Nie wiedział, że w tym
magicznym miejscu, jakim był lunapark, będzie musiał się zmierzyć
z czymś dużo straszniejszym: brutalnym morderstwem sprzed lat,
losem umierającego dziecka i mrocznymi prawdami o życiu – i tym,
co po nim następuje.
W tym miejscu młody
człowiek dowiaduje się, że życie nie zawsze jest proste, nie
zawsze otrzymuje się od niego to, czego oczekujemy.
Nie zawsze też bywa
sprawiedliwe, a ludzie którzy są obok nas, którzy żyją, mają
często dwie twarze...
Piękna opowieść o
miłości i stracie, o dorastaniu i starzeniu się. Powieść o
empatii... czego więcej możemy chcieć ?
A... zapomniałam, to
powieść o tych, którzy godzą się ze śmiercią i idą ku niej z
podniesioną głową, choć ich metryka nie wskazuje na to, by aż
tak dzielnie musieli kroczyć w objęcia śmierci...
„Joyland” Stephena Kinga to kryminał, horror i słodko-gorzka opowieść, która poruszy serce nawet najbardziej cynicznego czytelnika, a z empatycznego wyciśnie troszkę łez :)
Gorąco polecam !
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz