II Bieg Niepodległości w Łodzi można
zaliczyć do historii.
To święto każdy Polak powinien
obchodzić na własny sposób, manifestujący wolność.
Zgodnie z tą zasadą udałam się na
Zdrowie i wzięłam udział w biegu :)
Ale może zacznę od początku...
Wczoraj po pracy odebrałam pakiet
startowy, mój i Pana Jagody. Po załadowaniu do torby dwóch
bezalkoholowych udałam się na zakupy do jednego ze znanych
wszystkim marketów.
No w końcu 11 listopad to święto
wszystko zamknięte a w domu dwójka wygłodniałych żądających
pożywienia dzieci.
Po dotarciu do domu i odgruzowaniu
bufetu w kuchni zostało zakręcone ciasto i ugotowany obiad,
Wieczorem nocne bieganie. Miałam nie biegać , ale okazało się że
nikogo z prowadzących nie będzie :( No to pobiegłam. Tam 7 osób
czekało na 5 km przebieżkę.
Daliśmy radę, pogoda okazała się
łaskawa i nawet nie padało. Jedynie wiatr wiał dość silnie, ale
jakoś grawitacja wygrała i wszyscy dobiegliśmy do miejsca zbiórki.
Wieczór, relaks, i sen to czego
najbardziej potrzeba przed startem. Ale co zrobić gdy nie można
zasnąć?
Liczenie baranów nie pomaga...
Nareszcie morfeusz okazał się wyrozumiały i otulił swoimi
ramionami.
W nocy mój kot postanowił wymasować
mi głowę i szyję. No czemu by nie, w zasadzie gdyby to była inna
godzina poddała bym się temu zabiegowi bez większego sprzeciwu,
ale 4 rano? To trzeba nie mieć serca...
Rano pobudka, śniadanko lekkie, mała
czarna i wszystko gra. Maciek przyjechał po pakiet startowy i razem
udaliśmy się na Zdrowie.
Tam szybka rozgrzewka i już nie mam
siły …
Dzięki Maciek za rozgrzewkę , ja
jakoś zawsze ją traktuję po macoszemu !
Do startu jakieś 10 minut.
Na ławce z dziewczynami spotykam
Beatkę. Fajnie że przyjechała, miło zobaczyć kogoś , kto nie
biegnie a przyjechał specjalnie by pokibicować Dzięki wielkie
Beatko!
Na starcie baczność i odśpiewaliśmy
hymn :) Super sprawa, szkoda tylko że nie wszyscy jakoś czuli ten
klimat.
Odliczanie i start...
Biegniemy ….Biegnę jakoś ciasno, na
tych alejkach... jak biegam po nich sama to jakieś szerokie mi się
wydają dziś jakby węższe ?
Pierwsze kółeczko jakoś idzie,
trochę gałęzi iści na trasie ale one tworzą klimat tego parku,
uwielbiam go. Ten park zna mnie z każdej strony. Alejki znają rytm
mojego truchtania.
To tu biegam, tu zostawiam swój
odcisk stopy, za każdym razem jak wybiegam na trening...
Drugie kółeczko, i nagle okazuje się
że moja łydka odmawia współpracy . Nie wiem co się stało ale
nie mogę sobie z nią poradzić jest twarda i nie chce współpracować
. Zatrzymuję się bo i tak nie mogę biec rozmasuję myślę i
będzie dobrze. Nie wiem co to trochę jak skurcz trochę jak
naciągnięcie nie mam pojęcia. Ustało nie do końca ale mogę
biec, nadganiam stracony czas na tym kółeczku, ale co się dzieje
znów, nie no to już za wiele, muszę pogadać ze swoją nogą .
Zatrzymuję się po raz drugi.... znów puszcza .
Gdy po paru metrach znów mnie złapało
podeszła do mnie Beatka i zaczęła ją masować , ale mówię jakoś
dam radę . W głowie już zdążyła narodzić się myśl że chyba
nie dam rady. Więc wmawiam sobie, że dam.
Biegnę dalej. Pięć postojów, jakaś
masakra. Do mety dobiegam z bólem nogi , na szczęście, nie jest to
ból przewlekły bo po 40 minutach w stu procentach odchodzi w
zapomnienie. Przechodzi do historii tak jak nasz wspólny łódzki
bieg :)
Ten bieg to super zabawa, pogoda nas
nie oszczędzała padało, wiało... ale w miarę ciepło było.
Super! Polecam każdemu :)
Oczywiście mamy pudło : Pan Jagoda
drugi najszybszy Łodzianin No i nowa koleżanka klubowa Katarzyna
Wolska druga w generalnej i druga jako najszybsza Łodzianka.
Świetni kobiece, świetna atmosfera i
zabawa. Szkoda, że klubowo się nie spotkaliśmy i żadnej fotki nie
pstryknęliśmy.
No , a ja K/22 podobno ! Super :)
Wróciliśmy do domu na dobre ciasto z
czekolada i gruszkami... mega mała czarną i wspomnienia z biegu :)
Do zobaczenia za rok :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz