niedziela, 14 kwietnia 2013

pozytywnie...?

Życie... kawałek egzystencji osobnika.
... w sumie to stwierdzenie równie dobre, jak każde inne...
Los nie zawsze nam sprzyja - czytanie artykułów, książek o pozytywnym myśleniu pomaga na samym wstępie.
Im częściej po nie sięgamy, tym gorzej się czujemy.
Kiedy zaczynamy analizować swoje dotychczasowe dokonania, często dochodzimy do zgubnych wniosków i pogrążamy się dalej.
Brniemy w błotnistym, zagmatwanym świecie problemów wykreowanych przez siebie, przez otoczenie i Bóg jeden wie, kogo jeszcze.
Oczywiście są między tymi idiotycznie wykreowanymi problemami też te, które wymagają pochylenia się nad nimi i rozwiązania ich.
Wiedzmy jednak, że w prawdziwych problemach, w zasadzie w rozwiązaniu tych prawdziwych, najczęściej zostajemy sami.
Rzadko mamy do pomocy prawdziwego przyjaciela .
Zastanawialiście się kiedyś nad taką pozycją w literaturze?
Ile razy kiedy coś wam nie wychodziło, trafiała w wasze ręce książka o pozytywnym myśleniu, o gotowym planie na życie... Oczywiście nie dosłownie, ale każda książka podpowiada nam jak żyć...
Zastanawialiście się, co nam taka książka daje?
Słowa, które ktoś spisał, by pomóc innym... nie zastanawiało was to?
Mnie zastanawia.
Przeczytałam kilka takich pozycji i jedyny efekt, jaki one osiągnęły, to moja irytacja.
Że pomimo pozytywnego myślenia, entuzjazmu, ciężkiej pracy i systematyczności i innych takich...
Nie mogę osiągnąć celu.
Jak to jest, że tym jednostkom, które tworzą takie buble książkowe, się udało?
Czy ja jestem już totalnym nieudacznikiem, czy może niczego nie potrafię?
Zadajemy sobie takie pytanie coraz częściej... aż tracimy nadzieję.
I co?
Kupujemy kolejny bubel wydawniczy, stosujemy cudowne recepty na życiowe sukcesy i znów nasza irytacja i rozczarowanie.
Ostatnio po swoich przemyśleniach doszłam do wniosku, że te bestsellery literatury robią w naszych głowach więcej szkody niż pożytku.
Zobaczcie.. ktoś kto czyta taka receptę... stara się, pracuje i widzi,że to nie przynosi efektu, ale nie poddaje się, idzie do przodu … ale nic nie osiąga.
Nie może złapać wiatru w żagle.. dlaczego?
Wcale nie dlatego, że jest nieudacznikiem, wcale nie dlatego, że nie potrafi...
... po prostu dlatego, że idzie sam... sam i nie ma pomocy znikąd.
Brak mu środków, na osiągnięcie celu bo świat nie jest książką, a życia nie da się przeżyć z „gotowcem” pod poduszką.
Sami musimy sobie wypracować nasze cele!
Sami!
Nie czekajcie na to, że ktoś da wam gotowa receptę, a wy jak aptekarz odmierzycie wszystko i będzie dobrze!
Nigdy tak nie będzie.
Każdy z nas jest indywidualną i niepowtarzalną jednostką.
Statystycznie i teoretycznie każdy zasługuje na szczęście. Każdy!
Musimy nauczyć się dostrzegać to szczęście i doceniać je.
Pamiętajcie... rynek jest taki ,że buble wydawnicze będą się pojawiać …. i będą tacy, którzy je będą kupować!
Tylko zanim sięgniesz po literaturę tego typu, zastanów się, czy na pewno chcesz to czytać!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz