sobota, 8 sierpnia 2015

Patrz sercem.....

,,Mały książę" to książka, która zrobiła na mnie wielkie wrażenie. Pokazała, że można być dorosłym, ale z odrobiną dziecka w sercu. Pokazał, że dziecko inaczej widzi świat, widzi więcej , ma większą wyobraźnię, a przede wszystkim widzi sercem.
Gdy dowiedziałam się, że w kinach pojawił się film "Mały książę", postanowiłam wybrać się na niego wraz z moimi dziećmi. Przyznam, że plan, który sobie wymyśliłyśmy, był „świetny”.
Ale niestety, nie wzięłyśmy pod rozwagę jednego małego, aczkolwiek bardzo ważnego aspektu. Premiera filmu przewidziana była na piątek, a my wybierałyśmy się do kina w środę. Jakieś dwa dni przed premierą.
Więc skoro miałyśmy iść do kina, to plan wcieliłyśmy w życie.
Poszłyśmy w środę, o 13 miał być seans filmu o robotach.
Stanęłyśmy w kolejce, patrzymy na tablice z seansami i widzimy:
12:20 ,,Mały książę”.
Patrzę i nie wierzę , pytam panią w kasie, czy ma jeszcze miejsca na film. Pani stuka nerwowo w klawiaturkę i mówi: - Tak, w dwunastym rzędzie . Szybko pytam: - To dość wysoko, prawda?
- Tak. - odpowiada pani w kasie, a ja bez zastanowienia mówię:- Biorę.
Do seansu zostało pięć minut. O... ja niedobra matka... nie dałam kupić coli, popcornu, szybko szybko na salę. Znalazłyśmy miejsce, zasiadłyśmy i czekamy. Światła lekko przygasły reklamy i jest.
Nasz film....
Początek jak w książce - rysunek, który przypomina kapelusz... No oczywiście dorosłym, bo dziecko widzi węża, który zjadł słonia...
Fabuła książki połączona z czasami współczesnymi, matka pracująca w korporacji robiąca karierę, planująca życie swojej córce.
Pokazująca jej wartości materialne. Ważne jest to co mamy. Każdym środkiem osiągnięte.
Nie zdałaś egzaminu do szkoły?
Nie szkodzi, zmienimy adres zameldowania, by szkoła stała się rejonową.
Nie masz wakacji, nie pograsz w piłkę , nie spotkasz przyjaciół, bo ich nie masz. Książki i jeszcze raz książki - musisz być najlepsza.
Teoretycznie w byciu najlepszym nie ma nic złego. Tylko dziecko musi być dzieckiem, musi mieć czas na chwile zapomnienia. Na grę w piłkę i inne sprawy, które nam, dorosłym, czasem trudno pojąć.
Ale wracając do naszego filmu... Dziewczyny wprowadzają się do nowego ślicznego domku, obok ich wychuchanego domu stoi dom, jak z kart książki z bajkami. Ma balkon, jest kolorowy, zupełnie inny niż wszystkie domy stojące na tej ulicy. Mieszka tam dziadek, który swoją znajomość z nowymi sąsiadami zaczyna dość niefortunnie, ale tego wam nie zdradzę ... musicie sami to zobaczyć.
Nie zdradzę wam też fabuły filmu, choć w dobrym tonie jest opisać treść, fabułę .. ja tego nie zrobię.
To idealne odniesienie wszystkiego, co piękne, w książce, będącej kanwą filmu, do czasów dzisiejszych. Umieszczenie małego księcia w świecie korporacji, wyścigu szczurów...
Pokazanie, że najważniejsze jest niewidoczne dla oczu... trzeba patrzeć sercem.
Film jak książka, wzrusza, porusza wartości , o których czasem zapominamy. Uczy nas, jak ważne jest patrzenie sercem, rozumienie potrzeb innych ludzi.
Jak ważne jest posiadanie przyjaciela, który zawsze o nas myśli...
Bo każdy musi mieć swojego lisa...
Jednym słowem polecam film, który zrobił na mnie ogromne wrażenie, tak jak książka. Moim zdaniem ma wiele wspólnego z małym księciem...
To jest ,,Mały książę”, ale dziś - tu i teraz....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz