wtorek, 9 października 2012

Kobieta...

Kobieta czyli ja.
Cel: Zakup obuwia.
Jak przystało na każdą kobietę, od zamysłu do sklepu...
Oczywiście wszystko dokładnie zaplanowane i już wiem, jakie buty idę kupić.
Przemieszczenie się do centrum handlowego to raptem 10 minut spacerkiem, a prawdziwy złodziej czasu to same zakupy...
Więc wchodzę do centrum i już od samego początku obieram azymut na sklep z obuwiem...
Wchodzę.
Hmmm... zastanawiam się chwilkę, w którą stronę tym razem się udać. Wybieram stronę prawą, jak by to miało jakieś znaczenie...
Pierwszy niedbały rzut okiem na półki...obeszłam sklep dookoła... raz, drugi i trzeci.
Nagle podchodzi do mnie pani, która wypatrzyła mnie i zauważyła, że zatrzymałam się dłużej przed paroma modelami, i pyta:
- Mogę w czymś pomóc?
Spojrzałam na nią, a w mojej głowie powstało pytanie …
- Ciekawe czy ona...
Tak, oczywiście, jeśli byłaby pani tak miła i podała mi 38 z tego modelu. Pani zerknęła, przerzuciła kilkanaście pudełek.
Podchodzi.
W dłoni trzyma niczym trofeum moje buty,
Zakładam jeden...hmmm... jakoś tak dziwnie...
Zwracam się do ekspedientki:
- Przepraszam, czy mogę drugi...?
Pani przynosi drugi but, a ja wkładam i idę do lustra
Przed lustrem kilka kroczków, prawa nóżka, lewa nóżka..
Podchodzę do pani i pytam: - A może ten sam model, tylko w innym kolorze?
- Taaak, oczywiście ...niebieski, brązowy i szary. Jaki pani podać?
Chwila zastanowienia. Czarne pasowałyby mi do spodni i sukienki, ale szare i brązowe też. Niebieskie... piękny kolor do jeansów.
Nieśmiało mówię:
- A może mi pani pokazać wszystkie?
Sprzedawczyni: - Oczywiście, proszę!
Po krótkiej chwili pani wraca, niosąc pudła z butami, a ja spokojnie sobie czekam.
Po kolei buciki, lusterko, parę kroczków... i tak kilka razy.
Gdy taniec obowiązkowy przed lustrem został wykonany odpowiednią ilość razy, pytam panią: - A może ten sam model, ale z niższym obcasem?
- A jaki kolor?
- Wie pani, właściwie to jeszcze nie wiem …
Szare...
Zdecydowanie odpowiadam: - Szare.
Pani przetwarza dane z ostatniej dostawy i mówi:
- Tak, chyba są. Pokazać?
- O... jak najbardziej!
Dostaję swoje wymarzone buty, zakładam i do lustra....
To nie jest to - przez moja głowę przetoczyła się myśl...
- Na razie dziękuję, rozejrzę się jeszcze...
Po czym udaję się na kolejny spacer po sklepie. Gdy idę do pani z modelem buta, ta już udaje, że mnie nie widzi.
Ja się irytuję, już sama przerzucam pudełka, po czym wychodzę ze sklepu ...
Zerkam na zegarek i...
No właśnie! Kobieta na zakupach, dwie godziny w plecy i brak butów...
Kto nas zrozumie...?

1 komentarz:

  1. rozgryzłam te panie z obuwniczych, taka praca, lecz ja nadal daję się na to nabierać i kupuję te buty, bo pani taka miła!

    OdpowiedzUsuń