Ostatni
brak czasu albo może zła organizacja mojego życia spowodowały
braki w postach...
Ale
zaraz to wszystko wyrównamy...
Musimy
przenieść się w czasie do poprzedniego weekendu :)
Postanowiliśmy
wspólnie udać się do kina na film pt „Obecność 2”.
Pierwsza
część spodobała mi się bardzo, więc jak tylko zobaczyłam
reklamę, wiedziałam, że muszę to szybko obejrzeć.
Od
rana szybko sprzątanie, zakupy i takie tam domowe obowiązki, a
wieczorkiem do Pietryny tramwajem, spacerek i nieoczekiwane spotkanie
z Panem Jagodą i jego dwoma królewnami...
Nasza
Pietryna żyje...
Pokazy
połykacza ognia, piękne show z ogniem.
Pokazy
akrobatyczne i inne wydarzenia artystyczne, które sprawiają że
nasza ulica tętni życiem..
Dotarliśmy
do kina, zakupiliśmy bilety i w oczekiwaniu na seans poszliśmy
odwiedzić Galerię Łódzką ….
Po
powrocie do kina zakupiliśmy „Zestaw kinomana” (cokolwiek to
miałoby znaczyć) i udaliśmy się na salę .
Seans
naszego filmu został opóźniony, gdyż młodzież, która oglądała
film przed nami „dobrze się bawiła” i personel z wiadrami i
mopami miał pełne ręce roboty.
Gdy
pozwolono nam już zająć miejsca na sali, pomyślałam, że mamy
fajne miejsca...do chwili, gdy przede mną wyrosła dwumetrowa
postać...
-
Ale nic – pomyślałam... - Przesunę się troszkę i będzie ok..
Czekamy
na film. Na początek pół godziny reklam, no i jest zaczyna się...
Nie
będę wam oczywiście streszczać filmu, ale powiem wam, że
opowieść jest nie gorsza, niż jej poprzedniczka.
Lorraine
i Ed Warren udają się do północnej części Londynu, na prośbę
księdza, by ustalić czy to, co dzieje się w domu samotnej matki
wychowującej czwórkę dzieci, jest wynikiem działalności duchów,
czy to chęć zwrócenia uwagi na rodzinę.
Gdy
para nawiązuje kontakt z rodziną, wchodzą ze sobą w bardzo bliską
relację …
Lorrain
opowiada nawiedzanej dziewczynce o tym, jak poznała swojego męża,
a Ed gra na gitarze jeden ze szlagierów Elvisa.
W
tym momencie wydaje się być wszystko w porządku...
Jak
gdyby nic się nie działo.
Rodzina
i dom są pod ciągłą obserwacją …
Opinia
obcych ludzi ma zadecydować o tym, czy otrzymają pomoc, czy też
będą zmagać się ze złośliwymi duchami sami.
Reżyser
James Wan raczej sugeruje niż pokazuje, a o jego mistrzowskiej
technice świadczy sposób, w jaki ukazuje nam przestrzeń.
Gra
światła i cienia, odpowiedni ilość pustego miejsca w kadrze, co w
żaden sposób nie sugeruje nam, skąd wyskoczy szkarada...
Dzięki
tym wszystkim zabiegom, dzięki ścieżce dźwiękowej, odpowiedniemu
wykorzystaniu tych wszystkich technicznych trików film naprawdę
budzi grozę... Nie jest przegadany ani naciągany - jest świetny!
Ukazuje
nie tylko duchy i demony, które atakują nas i nasze domostwa, ale
przede wszystkim ukazuje ludzi, którzy niosą pomoc.
Ludzi
zwykłych, a zarazem niezwykłych :)
Film
był obłędny... polecam!
Choć
film był super, to przez najbliższe dwa lata chyba moja noga nie
postanie w tym kinie.
Po
pierwsze: państwo, którzy siedzieli za nami, opowiedzieli nam
scenicznym szeptem swoje plany na cały nadchodzący tydzień...
Wiemy,
że Pan jedzie do stolicy, ale „bidulek” sam nie wie jeszcze,
jak. Może dostanie samochód, a może (o zgrozo!) będzie musiał
pojechać pociągiem. Pomijając to, że za każdym razem słyszałam
komentarz:
-
O kurcze! ale , o widzisz tam tam w rogu... patrz na ścianę …
No
chyba tak film to można w domu oglądać.
Wiemy,
co zjedzą na kolację i że wypiją sobie czerwone słodkie winko do
deseru...
Wiemy
też, że pani się pogniewała, bo teraz się dowiedziała że mąż,
chłopak jedzie do stolicy.
Do
tego jeszcze kopanie w fotel, szturchanie... Woow... i Pan gratulował
nam kultury, jak poprawialiśmy się na fotelu...
Wracając
do mnie... przede mną dwa metry chłopa... film z napisami.
Postanawiam się pochylić w prawo, a pan też postanawia pochylić
głowę w prawo, ja w lewo, on w lewo....
A
że przyszedł z koleżanką , żoną … to jeszcze buzi buzi, i
pogłaskać trzeba i za szyję i po szyjce pocałować...
Nigdy
więcej kina:)
Ja
wiem, że ludzie się kochają, ale czy naprawdę trzeba w kinie,
wiedząc że ktoś jest przed tobą i za tobą, tak się
zachowywać...
Kino
dla mnie to miejsce, gdzie oglądanie filmu jest przyjemne,
bezstressowe... wielki ekran, dobre nagłośnienie, atmosfera...
To
sprawia, że kino dla mnie było miejscem wyjątkowym.
Teraz
jest zwykłym autobusem, do którego wsiada ileś tuzinów ludzi i
każdemu z nich się wydaje, że jest tym jednym jedynym,
najważniejszym na świecie ludzikiem :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz