poniedziałek, 23 kwietnia 2012

Mój narkotyk...


W zaciszu domowym tli się płomyk świecy, oświetla półki na których równo w szeregu ustawione są książki.
W pomieszczeniu bawią się cienie, igrają ze sobą, większe, mniejsze, o dziwnych i nieregularnych kształtach.
Na fotelu siedzi kot, mruczy sobie, jakby nucił kołysankę.
Na podłodze obok fotela siedzi kobieta i od czasu do czasu drapie leniucha na fotelu za uchem, a on wtedy głośniej mruczy...
Kobieta czyta książkę. Wydawało by się że jest zbyt ciemno, by móc czytać, ale ona jest tak pochłonięta obrazami malowanymi słowem, że brak oświetlenia jej nie przeszkadza, może nawet świeca bardzo pasuje do treści, które czyta...
Za oknem mrok, gwiazdy na niebie wraz z księżycem udały się na bal. Będą tańczyć do rana, aż słońce uda się na wędrówkę po sklepieniu.
W pokoju nic się nie zmienia, tylko czasem słychać szelest przekładanej kartki. Jednej,drugiej... piątej i setnej.
Tak zaczyna się przygoda...
Przygoda z najlepszą ucztą...
Lektura, która porywa, przy której zapominasz że masz spać, jeść, ….
To książki, które tworzą klimat, bajki...może nie o królewnie...
Takie o życiu.
W pewnych książkach, tych, których się nie zapomina, tych do których się wraca, jest magia z baśni i bajek... chce się jej coraz więcej.
I choćby się chciało je smakować... to się je pochłania, łakomie jak najlepszy kawałek ciasta, jak lody w ulubionym smaku.
I może lepiej ją chłonąć całym sobą, by móc się w niej zakochać...?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz