niedziela, 10 stycznia 2016

Jak wiatr i morze

Kilka dni temu obejrzałam film, który długo czekał, by zagościć na ekranie naszego telewizora.
Nie jest to film, który oglądasz i po kilku minutach nie wiesz o czym był. Nie ma tu strzelania ani scen mrożących krew w żyłach … choć ja w napięciu czekałam na to, co będzie dalej.
Dwoje starszych ludzi, nie dających sobie rady w wielkim domu.
Ich córka jest młodą zapracowaną kobieta (stewardessą ) i nie ma czasu, by co dziennie zagościć w domu swoich rodziców.
Małżeństwo prowadzi skromne życie w swoim domku z ogródkiem, w którym uprawiają warzywa i doglądają drzew owocowych.
Paul kocha swoje jabłonie :)

Trafiają do domu spokojnej starości, nie potrafią się z tym pogodzić.
Nie pasuje im rozkład dnia i zajęć panujący w domu.
Ludzie, którzy tam pracują, też nie bardzo wiedzą, czego starsi ludzie potrzebują.
W zasadzie mało kto potrafi zrozumieć, że człowiek, na którym czas odcisnął swoje znamię, nie jest stracony.
Nadal jest człowiekiem, nadal ma swoje pasje i ma pełne prawo realizować swoje marzenia. Potrzebuje miłości, trochę poświęconego czasu i uwagi, by nadal wiedział, że jest dla kogoś ważny.
Takiego zachowania i takiej wiedzy trochę zabrakło w tym „dobrym” domu spokojnej starości.
Nasz bohater postanawia odnowić przyjaźń ze swoją porzuconą pasją – bieganiem.
Pierwsze kroki są trudne i dają w kość. Nasz biegacz jednak się nie poddaje. Walczy!
Choć pensjonariusze szydzą z niego, on nadal walczy. Trenuje, angażuje swoją żonę do treningów. Ona dzielnie mu sekunduje, mierzy czas, masuje stopy, dopinguje, staje się jego trenerem, tak jak było to wcześniej.
Tylko jeden z pensjonariuszy rozpoznaje w biegaczu postać, której kibicował dawno temu.
Tym niezłomnym biegaczem jest Paul Averhoff .
Olimpijczyk, maratończyk.
Paul angażuje się w bieganie tak jak kiedyś, ma plan treningowy przygotowany przez żonę, trenuje bez względu na pogodę, aż któregoś dnia trening kończy się zapaścią .
Po wyzdrowieniu Paul podejmuje na nowo wyzwanie i realizuje swoje postanowienie o przebiegnięciu Maratonu Berlińskiego.
W pensjonariuszy wstępuje nowe życie.
Zaczynają opuszczać dom, by kibicować i obserwować treningi Paula.
Gdy nasz biegacz wyzywa na pojedynek biegowy młodego sanitariusza, dom spokojnej starości huczy. Każdy pensjonariusz liczy na wygraną Paula. Tylko jeden zaciera ręce i liczy na to, że Paul przegra.
W dniu biegu wszyscy pensjonariusze wychodzą do parku, by kibicować naszemu bohaterowi.
Paul udawadnia wszystkim, że nie wiek odgrywa istotna rolę w bieganiu, tylko wytrenowany organizm i wola walki.

Starość bywa nieprzewidywalna, okrutna.
Śmierć zabiera ukochaną żonę Paula.
Ta kobieta długo walczyła i wygrywała z rakiem, tym razem już brakło sił, by wygrać.
Nasz bohater traci radość życia. Zawsze sobie powtarzali że są jak jak wiatr i morze, że odejdą razem. Tym razem Margot wymusza na mężu obietnicę.
Że przebiegnie maraton, dla niej.


Paul po wielu perypetiach staje na starcie Maratonu Berlińskiego.
Pokonuje go dla swojej żony i dla wszystkich pensjonariuszy, którzy zasiedli na trybunach stadionu olimpijskiego i kibicowali swojemu koledze.


Film jest piękny... po godzinie zaczęłam płakać i do końca nie rozstawałam się z chusteczką.

Historia Paula bardzo mnie zmotywowała.
Udowodniła, że chcieć to móc !!!!
Opowiedziała piękną historię miłości, pasji i realizacji marzeń.
Motto Paula zostanie ze mną do maratonu i na długo później... ,,Zawsze do przodu! Nigdy się nie zatrzymuj! Jak się zatrzymasz, to już przegrałeś”.
Polecam każdemu biegającemu i temu, kto nie ma ochoty nawet pomyśleć o takiej aktywności.
To film dla każdego.... tylko zaopatrzcie się w chusteczki !!!
Miłego oglądania :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz