Kilka dni temu obejrzałam film, który
długo czekał, by zagościć na ekranie naszego telewizora.
Nie jest to film, który oglądasz i po
kilku minutach nie wiesz o czym był. Nie ma tu strzelania ani scen
mrożących krew w żyłach … choć ja w napięciu czekałam na to,
co będzie dalej.
Dwoje starszych ludzi, nie dających
sobie rady w wielkim domu.
Ich córka jest młodą zapracowaną
kobieta (stewardessą ) i nie ma czasu, by co dziennie zagościć w
domu swoich rodziców.
Małżeństwo prowadzi skromne życie w
swoim domku z ogródkiem, w którym uprawiają warzywa i doglądają
drzew owocowych.
Paul kocha swoje jabłonie :)
Trafiają do domu spokojnej starości,
nie potrafią się z tym pogodzić.
Nie pasuje im rozkład dnia i zajęć
panujący w domu.
Ludzie, którzy tam pracują, też nie
bardzo wiedzą, czego starsi ludzie potrzebują.
W zasadzie mało kto potrafi zrozumieć,
że człowiek, na którym czas odcisnął swoje znamię, nie jest
stracony.
Nadal jest człowiekiem, nadal ma swoje
pasje i ma pełne prawo realizować swoje marzenia. Potrzebuje
miłości, trochę poświęconego czasu i uwagi, by nadal wiedział,
że jest dla kogoś ważny.
Takiego zachowania i takiej wiedzy
trochę zabrakło w tym „dobrym” domu spokojnej starości.
Nasz bohater postanawia odnowić
przyjaźń ze swoją porzuconą pasją – bieganiem.
Pierwsze kroki są trudne i dają w
kość. Nasz biegacz jednak się nie poddaje. Walczy!
Choć pensjonariusze szydzą z niego,
on nadal walczy. Trenuje, angażuje swoją żonę do treningów. Ona
dzielnie mu sekunduje, mierzy czas, masuje stopy, dopinguje, staje
się jego trenerem, tak jak było to wcześniej.
Tylko jeden z pensjonariuszy rozpoznaje
w biegaczu postać, której kibicował dawno temu.
Tym niezłomnym biegaczem jest Paul
Averhoff .
Olimpijczyk, maratończyk.
Paul angażuje się w bieganie tak jak
kiedyś, ma plan treningowy przygotowany przez żonę, trenuje bez
względu na pogodę, aż któregoś dnia trening kończy się
zapaścią .
Po wyzdrowieniu Paul podejmuje na nowo
wyzwanie i realizuje swoje postanowienie o przebiegnięciu Maratonu
Berlińskiego.
W pensjonariuszy wstępuje nowe życie.
Zaczynają opuszczać dom, by kibicować
i obserwować treningi Paula.
Gdy nasz biegacz wyzywa na pojedynek
biegowy młodego sanitariusza, dom spokojnej starości huczy. Każdy
pensjonariusz liczy na wygraną Paula. Tylko jeden zaciera ręce i
liczy na to, że Paul przegra.
W dniu biegu wszyscy pensjonariusze
wychodzą do parku, by kibicować naszemu bohaterowi.
Paul udawadnia wszystkim, że nie wiek
odgrywa istotna rolę w bieganiu, tylko wytrenowany organizm i wola
walki.
Starość bywa nieprzewidywalna,
okrutna.
Śmierć zabiera ukochaną żonę
Paula.
Ta kobieta długo walczyła i wygrywała
z rakiem, tym razem już brakło sił, by wygrać.
Nasz bohater traci radość życia.
Zawsze sobie powtarzali że są jak jak wiatr i morze, że odejdą
razem. Tym razem Margot wymusza na mężu obietnicę.
Że przebiegnie maraton, dla niej.
Paul po wielu perypetiach staje na
starcie Maratonu Berlińskiego.
Pokonuje go dla swojej żony i dla
wszystkich pensjonariuszy, którzy zasiedli na trybunach stadionu
olimpijskiego i kibicowali swojemu koledze.
Film jest piękny... po godzinie
zaczęłam płakać i do końca nie rozstawałam się z chusteczką.
Historia Paula bardzo mnie zmotywowała.
Udowodniła, że chcieć to móc !!!!
Opowiedziała piękną historię
miłości, pasji i realizacji marzeń.
Motto Paula zostanie ze mną do
maratonu i na długo później... ,,Zawsze do przodu! Nigdy się nie
zatrzymuj! Jak się zatrzymasz, to już przegrałeś”.
Polecam każdemu biegającemu i temu,
kto nie ma ochoty nawet pomyśleć o takiej aktywności.
To film dla każdego.... tylko
zaopatrzcie się w chusteczki !!!
Miłego oglądania :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz