poniedziałek, 25 stycznia 2016

Nie pudło, a satysfakcja.

Długo w mojej głowie powstawał ten tekst, a jeszcze dłużej zastanawiałam się, czy powinien ujrzeć światło dzienne...
Gdy zaczynałam swoją przygodę z bieganiem, a było to kilka lat temu...
Raptem trzy :)
Nie wiedziałam wtedy, że czasem ten amatorski sport kryje pod otoczką uśmiechów, przyjażni, zazdrość, chorą rywalizację.
Wydawało mi się, że świat biegaczy jest wolny od takich niskich uczuć :)
Po kilku miesiącach biegania okazało się, że niestety nie.

Biegacze to jedna z liczniejszych w tej chwili grup, uprawiających sport amatorsko, a niektórzy nawet traktują to jak by byli etatowymi sportowcami :(
...ale każdy ma prawo żyć, jak chce - nie o tym chcę pisać.
Obserwując nasze środowisko zauważa się coraz częściej niepohamowane parcie na wynik - za wszelką cenę. Ja nie mówię tu o tych wszystkich moich kolegach i koleżankach, którzy ciężko pracują na swój wynik, nie.... oni faktycznie wybiegają swoje wyniki.
Mówię o nieuczciwości o stosowaniu chwytów, które są niesportowe.
Bieganie przestaje być fair play... Nie ma miejsca dla uczciwosci.

Dlaczego tak się dzieje??
Chyba dlatego, że chcemy osiągać wszystko szybko... jesteśmy coraz mniej cierpliwi.
Z jednej strony staramy się pokazać, jacy jesteśmy zaangażowani w uprawianie sportu, ale z drugiej strony, jak już mamy dać więcej od siebie i trochę poczekać na rezultat, to już nie chcemy.
Już teraz!
Natychmiast!
Motto wielu biegaczy...

Może trochę pokory?
Wszystko ma swoje miejsce, czas i przebieg …
Nawet życie człowieka zaczyna się od narodzin, zaczynamy chodzić, a dopiero później biegać …
nawet przygotowanie posiłku ma swój przebieg - tego nie przeskoczymy.
Jeżeli komuś wydaje się, że jest w stanie obejść któryś z etapów, to mówię mu z tego miejsca - zapłaci za to wcześniej czy później...
Kochani! Nie jest ważne, jak wysoko znajdujesz się w klasyfikacji, który jesteś na mecie.
Ważne jest to, jak do tego dochodzisz.
Ważne jest, by być wobec swoich rywali i siebie w porządku. Wiedzieć, że pot wylany na treningu przyniósł efekt.
Nie leki, nie kolega, który biegnie z twoim numerkiem dla wyniku....
Ważne jest to, ile ty, dokładnie TY, dałeś z siebie.
Możesz przesunąć się w klasyfikacji o dwa miejsca, ale wiedząć, że to twoja ciężka praca cię tam pchnęła, będzie to o wiele bardziej wartościowe osiągnięcie, niż jeśli przesuniesz się w niej o dziesięć, ale nie za swoim udziałem.

Nie wiem, czym kierują się biegający, którzy biegną tylko na pokaz.
Przepraszam - nie nazwę ich biegaczami, bo to określenie przeznaczone jest dla tych, którzy do sportu podchodzą z uczciwoscią, by przezwyciężać swoej słabości.
By pracować nad swoim ciałem i charakterem.
Chciałabym, aby moje wyobrażenie o bieganiu i biegaczach z początków mojej przygody biegowej mogło jak najszybciej wrócić do punktu wyjścia... Radości z biegania i zdrowej rywalizacji.

Nie chcę, byście odebrali ten tekst jak atak na biegających...
Chcę, abyście zwrócili uwagę w swoim otoczeniu na ludzi, którzy biegają.
By pokazywać, jak fajnie jest wygrać, ale wygrać uczciwie, bez chemii i oszustwa :) tak jak należy. By dumnie móc powiedzieć: - Biegam i jestem dumny z moich wyników.
Choć może dużo czasu zajmuje pokonanie bariery 50 minut na dystansie 10 km, ale sam tego dokonam!
Ja, moje nogi i moja głowa :)

Bo to jest w bieganiu najważniejsze, nie miejsce w klasyfikacji i nie miejsce na mecie.
Tak zwane „pudło” lepiej smakuje, gdy jest wynikiem ciężkiej pracy :)

Powodzenia i do zobaczenia na scieżkach biegowych :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz