Czas po świętach to czas
uczty dla duszy i umysłu :)
Trzy książki wyjęte
spod choinki ;) ZOBOWIĄZUJĄ....
Pierwsza, jaką
przeczytałam to książka Beaty Sadowskiej pt. „I jak tu nie
biegać”
Ale to już wiecie, bo o
tym już pisałam.
Zostały dwie.... Nie
mogąc się zdecydować, którą wziąć pierwszą, postanowiłam
czytać dwie naraz.
Jedną w domu, drugą
jadąc do pracy.
W drodze do pracy
„szlifowałam'' techniki ultramaratonu.
W domu przenosiłam się
do czasów Lutra.
„Jeszcze jedna mila”
to książka o niesamowitej kobiecie. Ma na imię Pam...
Biega ultramaratony, ale
jakie....
Nie takie tam w Tatrach,
czy Bieszczadach... 50 czy 70 km... Ona, jak już biegnie, to
conajmniej 160 km.
Pokonała Dolinę Śmierci
i zwyciężyła.
Kobieta, matka, żona …
czyli wszystko na miejscu.
Opisuje nie tylko to, jak
biega.
Opowiada, jak zmagała się
z kontuzjami, z chorobą … po prostu zwyczajna kobieta, a w
zasadzie niezwyczajna.
Ksiązka napisana bardzo
fajnie, prostym językiem, szybko i łatwo trafiającym do czytelnika
:)
Polecam, gdy brak
motywacji, by wyjść pobiegać :)
Druga moja cegła to
''Kochanica Heretyka”. Młoda kobieta o imieniu Veva traci
najbliższych, zostaje wydana za mąż za człowieka, który nie do
kóńca odpowiada jej wyobrażeniu o drugiej połówce.... Zmaga się
z losem i dyskryminacją kobiet.
Jedna z nielicznych
książek, gdzie miłość, handel i zbrodnia przenoszą nas do
czasów, kiedy intrygi i wielkie zadłużenie książąt pozwala na
uzyskanie przez kosciół ogromnych wpływów.
Gdzie rozpasani mnisi są
bezkarni, a ludzie którzy o tym mówią, są paleni na stosie jako
heretycy :(
Książka przenosi nas w
malownicze góry Tyrolu, opisuje Innsbruck... jednym słowem - to
uczta dla duszy..
Serdecznie polecam obie
ksiązki. Warto zaszaleć i dac się ponieść słowom płynącym z
ich kart...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz