Po
raz trzeci pokonałam dziś Półmaraton Szakala.
Malownicze
lasy były dziś przychylne dla całej naszej drużyny...
Ale
od początku.
Rano
dobre pożywne śniadanko i nawadnianie.
Aby
nie było zbyt fajnie, od samego rana bolała mnie głowa.
Około
10:30 podjechała po nas Magda z Alkiem. Szybko załadowaliśmy się
do samochodu, a Alek pędził jak strzała, cobyśmy zdążyli z
Maćkiem odebrać pakiety startowe. Na miejscu pod biurem zawodów
czekała Sylwia z Bartkiem. Odebraliśmy numery startowe. Ja 111, a
Maciek 444.
Super
numer startowy! Fajnie byłoby przybiec na metę jako 111 !
Pod
biurem zawodów spotkaliśmy Jagodę, Janusza.
Gdy
odbierałam swój numer, spotkałam Magdę Ziółek. Numer startowy
przypięty - czas na banana, a po bananie czas na rozgrzewkę -
kółeczko wokół stawów.
O
12:00 startujemy!
Gdy
tak stoimy i rozmawiamy o istotniejszych i błahych sprawach, na
rowerze dołącza do naszej grupy nasz niezastąpiony trener
Mariusz.
Chwilka
na pogaduchy i idę na start razem z Magdą .
Wcześniej
dowiadujemy się, że jesteśmy tylko dwie z klubu więc biegniemy
dla drużyny !
Do
startu zostały dwie minuty. Słuchamy i wykonujemy odliczanie i...
...poszłyśmy, a w zasadzie pobiegłyśmy :)
Na
początku biegniemy z górki, staram się biec równo, ale trochę
chyba mi nie wychodzi. Teraz trochę pod górkę i oto mój ulubiony
kawałek trasy.
Drzewa
po obu stronach, dotknięte pędzlem przez panią jesień, wyglądają
bajecznie :)
Uwielbiam
te kolory - są niepowtarzalne :)
Biegnę
dalej.
Nie
zwracam uwagi na to, na którym kilometrze, ale spostrzegam, że stoi
Krzysio Borys i robi zdjęcia.
Biegnę
dalej, na mostku stoi Mariusz (zostawiam mu rękawiczki) i Madzia,
która robi zdjęcia.
Szpital.
No... to pokonana prawie połówka trasy, tylko, że ta łatwiejsza.
Zaczynają
się górki.
Dopiero
przed parowami dogonił mnie pierwszy pan :) Nieskromnie przyznam,
cieszyło mnie to.
Biegnę...
pokonuję parowy, ale pod jedną górę wchodzę... tu dogania mnie
Jagoda.
Po
chwili dogania mnie Łukasz.
Biegnę
i mam wrażenie, że wcale nie posuwam się do przodu.
Staram
się wykrzesać z siebie jeszcze trochę energii, jem swoja galaretkę
i swojego bombowego drinka.
Biegnę
sobie kolorowym pięknym lasem, pod nogami Pani Jesień rozłożyła
dla wszystkich biegaczy kolorowy dywan z liści, na niektórych
odcinkach niebezpieczny, ale za to bardzo piękny. Lubię ten bieg z
dwóch powodów: pierwszy to wymagająca trasa, a drugi to piękny,
kolorowy las.
Do
mety zostało jakieś trzy kilometry.
Staram
się nie poddawać... dobiegam do stawów - bardzo lubię ten
odcinek. Przypomina mi wspólne treningi z moim aniołem biegowym –
Małgosią.
Obiegamy
stawy i już z górki :)
Jest!
Wpadam na metę :)
Tam
stoi Mariusz i mówi do mnie, - Już tak nie udawaj, że się
zmęczyłaś :)
No
nie... wcale się nie zmęczyłam :)
Oddaję
czipa, ubieram się i czekam na pieńku na mojego Maćka.
Wbiega
na metę z czasem 2:03 I jest mega zadowolony :)
Czekamy
na wyniki. Magda z Alkiem i dziewczynami jadą do domu.
My
jemy ciasto i czekamy :)
Wyniki
zostają wywieszone.
Jestem
23. kobietą na mecie i jestem zadowolona:)
Idziemy
pod wiatę. Tam mają być rozdane nagrody i puchary.
Idę
tam dla Maćka, Łukasza, Magdy!
Okazuje
się, że też dla siebie :)
Jestem
VI. najszybszą mieszkanką Bałut :)
Dostaję
puchar i jakieś upominki od sponsorów.
Każdy
odbiera swój puchar, a Doktorek robi fotki.
Teraz
klasyfikacja drużynowa... wooow... jesteśmy na drugim miejscu!
Dostajemy mega wielki puchar i do tego każdy z zawodników
reklamówkę prezentów.
Jednym
słowem super zabawa i mega zakręcona atmosfera :)
Magdalena
Ziółek drugie miejsce w klasyfikacji Open!!!
Nasza
torpedo! Wielkie gratulacje! Twój czas to marzenie!
Chyba
muszę przestać biegać, bo ty mówisz zawsze, że nie biegasz, a
kręcisz takie czasy :)
Jednym
słowem Gratulacje dla Wszystkich!
Każdy
dziś zasłużył na gratulacje. Półmaraton Szakala to trudny,
bardzo wymagający bieg, i przez to jeden z moich ulubionych :)
Gratuluję
wszystkim uczestnikom, szczególnie mojemu Maćkowi - zadebiutował w
szakalu pięknym czasem.
Do
zobaczenia za rok :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz