niedziela, 18 października 2015

Uniejów jesienią

Po raz trzeci Uniejów jest gościnny dla nas, a już dziewiąty rok dla biegaczy. Bieg do Gorących źródeł to chyba obowiązkowy punkt w kalendarzu biegowym wszystkich pasjonatów biegania. Bieg jest wyjątkowy, gdyż trasa biegnie po pięknych, jesienną paletą malowanych ścieżkach Uniejowa.
Każdy biegacz może podziwiać uroki jesieni, korony drzew pędzlem pociągnięte, brzeg rzeki i trawy tam rosnące... Jednym słowem piękno polskiej złotej jesieni.
Dziś dopełnieniem jesiennego widoku był jeszcze deszcz i niebo, otulone szarymi ciężkimi chmurami, które nie pozwoliły słońcu na pokazanie swego oblicza.
Do miejsca przeznaczenia dotarliśmy dzięki uprzejmości Krzysztofa Borysa.
Dojechaliśmy na miejsce, udaliśmy się już do dobrze znanej wszystkim hali sportowej po odebranie pakietów.
Tu z aparatem szalał już Doktorek.
Tam spotkaliśmy Grzesia.
Grzesio jak zawsze w bojowym nastroju. Gdzieś mignęła Marta, Madzia, która zabrała moje dzieci do Uniejowa, i kilku jeszcze klubowiczów.
Po dokonaniu zmiany odzieży cywilnej na biegową oficjalną postanowiliśmy coś zjeść i zanieść rzeczy do samochodu. Kilka poprawek w ubraniu.
Dyskusja nad tym, czy biegniemy w krótkim rękawku, czy lepiej jakaś bluza....
Podejmuję decyzję, że biegnę w krótkim, ale rękawki przysługują.
Na rynku czekają dziewczyny z Bartkiem... robię rozgrzewkę, gdy kończę, dobiegając do rynku, spotykam biegnących Martę i Maćka. Dobiegam do mojej obsługi technicznej, zostawiam bluzę, kurtkę i szukam Maćka.
Tymczasem do startu zostało 10 minut.
Na miejscu spotykamy jeszcze Olę...
Stoimy i czekamy.
Nagle potężny huk wystrzału z armaty powoduje, że podskakuję. Sygnał startu dość osobliwy, ale jedyny w swoim rodzaju.
Biegniemy... na początku przyjemnie z górki, choć bardzo ciasno, ktoś popycha, ktoś kopie, ale jakoś się przemieszczamy.
Jedna długa prosta z górki, zakręt i pierwszy most.
Z mostu skręcamy i dobiegamy do pięknego kompleksu sportowo-rekreacyjnego z klombem lawendy.
Trzeci kilometr, a mnie łapie kolka... nie dość że kolka, to jeszcze kaszel, ale nie poddaję się i biegnę.
Pewnie wolniej, ale biegnę.
Dobiegamy do term.
Po prawo termy, po lewo piękny kolorowy park.
Z daleka pozdrawia biegaczy biała dama.
Most... ten most to przekleństwo.
Nie dość, że w czasie biegu wprawiamy go w drgania (amplituda około 10 cm.), to jeszcze ktoś mądry pomalował go w wzór, który efekt drgań wzmaga.
Biegnę, ale uczucie jest koszmarne.
Stawiam nogę i nie wiem gdzie ją stawiam i czuję się tak, jakby ktoś podcinał nogi.
Nie... nie wiem w zasadzie, jak opisać to uczucie, ale uwierzcie, jest koszmarne.
Zbiegam z mostu, a tam Alek pstryka fotki.
Na piątym kilometrze pomiar czasu 24 minuty - nie najgorzej - ale należałoby przyspieszyć, myślę: - ...kolka jednak zrobiła swoje.
Szósty kilometr pod górkę.
Biegnę, zerkam na zegarek: 4:45 tempo nie najgorsze, ale może by szybciej, może szybciej... poganiam się … nie wiem, czy mi wychodzi, gdyż postanawiam nie zerkać już na zegarek.
Biegnę siódmy kilometr i kolejny atak zmory dzisiejszego dnia. Kolka w prawym boku niweluje konsekwentnie moje starania, choć nie poddaję się. Biegnę - nie staję - uciskam tylko bok i podążam do przodu. Do mety mam jeszcze dwa kilometry, czuję jeszcze trochę kolkę w boku, ale jakoś tak już mniej doskwiera.
Biegnę trochę jest z górki,tu po prawo znów stoi Alek i robi zdjęcia. Wybiegam przy pomniku papieża i zostaje jedna długa prosta,
Meta w zasięgu wzroku, tu nagle pojawia się Krzysiek i krzyczy: - Dawaj Kaśka! Dawaj!
Biegnie szybko, wydaje mi się, że nie jestem w stanie go dogonić, ale próbuję - gonię mojego klubowego kolegę. Finiszuję na mecie z czasem 47:20 i tempem 4:14 ! Woow! Czas od roku na tej trasie, poprawiony o ponad minutę. Może to niewiele, ale dla mnie to jakiś sukces jest :)
Na mecie pojawiają się Magda, Maciek, Marta i inni.
Każdy z nas dostaje medal pamiątkowy i jest zadowolony.
Idziemy się przebrać w suche ubrania, deszcz zaczyna padać coraz mocniej.
Idziemy do hali, skąd Madzia zabiera moje dzieci do domu, podczas gdy my jeszcze zostajemy na chwilkę.
Oglądamy najlepszych tego biegu, stających na podium.
Tu też Jadzia Wiktorek zdobywa drugie miejsce w swojej kategorii wiekowej.
W losowaniu nagród miał szczęście Krzysio :)
A my cieszyliśmy się z ukończonego biegu i super towarzystwa.
Bieg jak zawsze z super atmosferą, cudownymi ludźmi i pięknym medalem.
Wracam za rok na jubileuszowy, X Bieg do Gorących Źródeł.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz