Wakacje
czas zacząć...
W
niedzielę rano zapakowaliśmy Pimpka Emilki i Błażeja, wsadziliśmy
ciała człowieków i ruszyliśmy w góry...
Droga
- wcale nie taka długa, jak mi na wstępie się wydawało - upłynęła
szybko i w radosnej atmosferze.
Dojechaliśmy
na miejsce.
Nasza
kwatera położona jest obok szumiącego strumyczka, mieszkamy sobie
na piętrze i mamy je w zasadzie całe dla siebie.
Zapoznaliśmy
się z naszą gospodynią i ruszyliśmy zwiedzić okolice.
By
wiedzieć, gdzie co jest...
Miasteczko
urokliwe.
Wędrując
uliczkami odnaleźliśmy wszystko to, co u nas w Łodzi, ale uroku
temu miejscu dodaje panorama gór, która rozciąga się w zasadzie
wszędzie, gdzie by się nie spojrzało. Dzieło dopełnione jest
przez mnóstwo małych straganów z pamiątkami.
Restauracja
jedna przy drugiej, ale nie ukrywam,że to również ma swój urok.
Pierwszy
dzień upłynął na zakupach i odwiedzinach stadionu....
Zwiedzając
Szklarską Porębę ujrzeliśmy nawet znajome twarze z Łodzi...
Dzień,
zakończony na tarasie pod niebem usłanym gwiazdami, był długi i
dość wyczerpujący,.
Drugiego
dnia wstałyśmy z Emilką, zaparzyłyśmy sobie kawę i wypiłyśmy
ją na tarasie.
Niebo
nie zapowiadało zbyt pięknej pogody, ale w zasadzie wcale nam to
nie przeszkadzało, a kawa w tych pięknych okolicznościach przyrody
tak nam smakowała, jakbyśmy piły ambrozję.
Zaczęło
się przejaśniać i słoneczko nieśmiało wyszło zza chmurek.
Naszykowaliśmy śniadanie, załadowaliśmy baterie i ruszyliśmy w
góry...
Każdy
z nas z plecaczkiem, gotów do drogi.
Pierwsze
nasz postój w schronisku Kamieńczyk.
Tam
widok odebrał dech w piersiach, a bardzo urokliwe trzy sówki
siedzące na kamieniu postanowiły pozować razem z nami do zdjęć.
Prawda jest taka, że były one zwykłymi kutymi sowami z żelaza,
ale tak pięknymi, że skradły kawałek mojego serca.
Będę
je zawsze wspominać.
Zapadły
głęboko w mojej duszy.
Po
Kamieńczyku naszym następnym postojem było schronisko na Hali
Szrenickiej. Tu gorąca herbata okazała się mega wsparciem...
Pieczątka
na kartkę i wracamy na szlak...
Szlak
jest tak widowiskowy, że w zasadzie nie potrafię go opisać.
W
zasadzie dużo kamieni, korzenie, ale to, co jest piękne, to głazy.
Takiej
ilości i różnorodności kształtów głazów nie widziałam nigdy.
Widoki
jak z bajki... raz wydawało by się że to przyjazny las z Gumisi,
innym razem mroczna puszcza z Tolkiena.
Dotarliśmy
do schroniska na Szrenicy.
Tam
Kamilka zakupiła sobie kolejną kartkę i zdobyła pieczątkę.
Znaleźliśmy się na wysokości 1362m n.p.m.
Gdzie
nas licho poniosło?!
Następny
przystanek to Śnieżne Kotły.
Nie
wiedziałam, że na ziemi może być tak pięknie i strasznie
jednocześnie. Po pierwsze wiatr wiał tu taki, że można byłoby
spokojne rozłożyć ręce i poleciałoby się.
Widok
iście malowniczy.
A
jak dla mnie - jeszcze straszny.
Góry
są jednak cudowne!
Skały
tworzące śnieżne kotły wyglądają, jakby ktoś przyszedł i
kawałek po kawałku wycinał w nich całe płaty.
To
coś niesamowitego.
Wyglądają
trochę jak skały krzemowe, schodzące w dół... nawet nie umiem
tego opisać , to trzeba zobaczyć.
Kolejny
przystanek to schronisko pod Łabskim Szczytem.
Gdybym
wiedziała, jaki szlak prowadzi do niego, to gwarantuję - nikt nie
byłby w stanie mnie namówić, cobym tam wlazła.
Oczywiście
dobrze o tym wiedziała też Emilka z Błażejem i słowem nie
powiedzieli, że będziemy wędrować po kamieniach.
Prawda,
że stabilnych i szerokich, ale z mojej lewej strony to gruntu za
dużo też nie było...
Z
duszą na ramieniu podjęłam podróż po szlaku... możecie mi
wierzyć lub nie, ale moja ulga po zejściu z kamieni była tak
wielka, że poczułam się o dwadzieścia kilo lżej.
Ale
gdybym tam nie wlazła, to nie widziałabym tych pięknych kamieni,
pokrytych nieziemskimi zielonymi porostami ….
Widok
trochę jak z filmów fantasy...
Nie
wierzyłam że takie miejsca mogą być na wyciągnięcie ręki...
Dobra
- może przesadziłam...
Trzeba
jednak trochę się ruszyć.
Gdy
dotarliśmy do schroniska, słonko wyszło zza chmur i ogrzało nasze
zmęczone już twarze.
Gorąca
herbatka na stoku i ...wracamy na szlak, zrobiło się zimno.
Na
niebie pojawiły się ciemne ciężkie ołowiane chmury. Zaczął
padać deszcz...
Szlak
prowadzący do domu był kamienisty, ale piękny.
Zmarzłam
jak diabli, ale było warto!!!
Prawie
cała trasa naszej wycieczki biegła przez Park Narodowy !!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz