wtorek, 11 listopada 2014

Małżeństwo z życiówką

Żyję na tym świecie już kilkanaście, ups... kilkadziesiąt wiosen i nigdy do tej pory nie spędziłam tak cudnie 11 listopada.
Kiedyś oglądając relacje z obchodów tego narodowego święta w telewizji, marzyłam sobie, że kiedyś pojadę do stolicy na obchody tego święta :)
Dziś okazało się, że w zasadzie nie trzeba pojechać do stolicy, by móc spędzić ten dzień w sposób inny, niż pozostałe, a zarazem intrygujący ;)
W dniu 11 listopada 2014 roku, o godzinie dziewiątej w kwaterze głównej (nasz dom) stawili się Maciej Jagusiak, i Tomasz Wybor z córka Marceliną.
Nasza drużyna w składzie Maciek, Kamilka, Sylwia i ja już byliśmy gotowi. Plecaki z prowiantem zapakowane, stroje galowe wdziane, więc wszystko gra :)
Synchronizacja czasu i ustalenia, o której wyruszamy. Drużyna młodzieży i drużyna starszyzny wyrusza na poszukiwania przygody :)
Prowadząc rozmowę, śmiejąc się po drodze przy alei Unii dołącza do naszej drużyny.... nikt inny, jak sam PAN PREZES na rowerze. W podskokach, śmiejąc się i dyskutując pokonaliśmy drogę do Parku na Zdrowiu.
Nie musieliśmy dziś szukać biura zawodów, gdyż każdy z członków naszego Teamu posiadał już chip i numer startowy :)
Dotarliśmy na miejsce :)
Siły drużyny rozproszyły się. Każdy doszedł do wniosku, że ma zupełnie coś innego do zrobienia.
Ustaliliśmy punkt zbiórki.
Część udała się na rozgrzewkę, inni rozgrzewali język, rozmawiając przez telefon.
Do startu zostało niewiele czasu.
Udaliśmy się na linię startu, by usłyszeć wystrzał z pistoletu i ruszyliśmy :)
Na początku było bardzo wolno i ciasno, ale później stawka się rozciągnęła i można było troszkę powyprzedzać...
Na starcie zostałam sama, a mój małżonek miał obstawę w osobie Tomasza Wybora. Ja postanowiłam zmierzyć się ze swoimi słabościami, tylko ja i one :)
Biegliśmy alejkami parku, który zna rozmiar mojego buta, w jego alejki wsiąkła niejedna kropla mojego potu...
Biegnę więc i powtarzam sobie... znam te alejki, to są moje alejki... dasz radę …
Czułam że przegięłam na początku, za szybko wystartowałam … ale starałam się trzymać tempo. Teraz w górę - jest pod górkę, w dół, i alejka z Nocnego :) Srebrzyńska … cały czas patrzę, czy nie ma kogoś, kogo znam... Gdzieś z przodu wypatrzyłam , że biegnie Aleksander Korzeniowski, a Krzysio Borys pstryka fotki. Gdzieś mignął mi Michał Kowalczykowski i Krzysztof Lewandowski na rowerze :) Minęłam Kamilę z Ambitnych Tygrysic, a tuż obok niej mignął mi Jakub Strzelecki Cirrus. Widząc ich razem zaczęłam się zastanawiać, kiedy Kuba mnie wyprzedzi.
Pierwsze kółeczko za mną.
Nie widzę nigdzie mojego Maćka.
Biegnę dalej.
Drugie kółko i oczywiście... Jakub wyprzedza na szóstym kilometrze i pruje do przodu.
Staram się trzymać tempo. Zbliżam się do końca, już dwa kilometry do mety... kilometr...
Na finiszu Jagoda krzyczy: - Wyprzedź jeszcze tego gościa! Biegnę...
Wbiegam na metę.
Pierwszy raz odkąd biegam, z uśmiechem na twarzy z rękoma podniesionymi do góry.
Jestem zadowolona i szczęśliwa.
Na mecie spotykam Jacka Busiakiewicza, który robi fotki i gratuluje mi czasu :)
Wspólnie wypatrujemy Maćka.
Po kilku minutach na metę wbiega Madzia, a za nią Maciek z Tomkiem i Szymonem.
Udało się.
Maciek zrobił życiówkę. Chłopaki postarali się, by dobiegł na metę w całości i z dobrym czasem.
Przez chwilkę Maciek źle się czuje, ale po kilku minutach wraca dobre samopoczucie.
Dociera do niego,że właśnie udało się wykręcić super czas na dystansie 10 km.
To szczególny dzień.
Biegliśmy osobno i każde z nas „wykręciło życiówkę” na tym dystansie.:)
Niebywały, pozytywnie zakręcony dzień.
Po biegu zdaliśmy chipy i jak zawsze spotkaliśmy się z naszymi klubowiczami. Staliśmy, śmialiśmy się, pstrykaliśmy fotki i świetnie się bawiliśmy.
Alek, Madzia, Grześ, Janusz, Tomasz, Maciek, Jagoda i wsparcie techniczne zespołu stanęło dziś na wysokości zadania.
Nasza Jagódka opuściła park kontuzjowana, ale mamy nadzieję, że wszystko będzie dobrze. Szkoda, że musiał pojechać, gdyż jako Łodzianin stałby na trzecim schodku podium i cieszyłby się z pucharu :)
Jagoda! Gratulujemy ci wyniku :)
Jesteś nasza motywacją, choć ja nigdy nie będę biegać tak szybko, jak ty ;)
Dzień pozytywny i przyznam, że dwa lata temu zapewne nie pomyślałabym,że kiedyś Święto Niepodległości uczczę biegiem na dystansie 10 km.
Jesteśmy zakręceni i zwariowani, ale dobrze mi z tym … Serdecznie dziękuję wszystkim, którzy dołożyli starań, by dzisiejszy dzień był tak bardzo zakręcony i udany.
Dzięki ludzie, że jesteście :)




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz