Wczoraj
byłam świadkiem niewyobrażalnego zjawiska...
W
Łódzkiej Manufakturze pojawił się Dawid Kwiatkowski.
Moja
córka oczywiście musiała znaleźć się w tym samym miejscu.
Ów
celebryta miał podpisywać swoją nową płytę, której premiera
odbyła się kilka dni wcześniej.
Cała
akcja miała mieć początek o godzinie 17:00... ale to nie takie
proste...
Przygotowania
do ostatecznego starcia rozpoczęły się na dwa dni przed :)
Zakupiona płyta w sklepie internetowym nie dochodziła... maile,
telefony,wpisy na FB... nic nie wskazywało na to, że ów gadżet
dotrze.
Środa
godzina 11:00 domofon, kurier przynosi płytę …. JUPI udało się
.
Gdy
wracam do domu, już w czasie podjętej podróży moje dziecko dzwoni
do mnie i wypytuje, o której jedziemy.. czy Natalka może jechać z
nami .. mamo musimy tam być o 16 … mamo zabieram ze sobą koszulkę
do podpisania … Nieśmiało wtrącam:- Czy ja mogę zjeść obiad?
I po
kolei odpowiadam na pytania, mając nadzieję, że nic nie
pokręciłam.
Tak.
Natalka może jechać z nami, dobrze, weź koszulkę i tak dalej....
Wyruszyłyśmy
kwadrans po piętnastej...
Godzina
zero coraz bliżej:)
W
manufakturze pełno dziewczyn w wieku mojej córki... Każda czeka na
swojego idola. Jakaś młoda kobieta przyniosła kartonowego Dawida
Kwiatkowskiego i posadziła go na pufie … Widok bezcenny -
uwierzcie, jednocześnie mam wrażenie, że gdyby nie ludzie chodzący
po „Manu”, to te młode istoty by sobie zdjęcia robiły z tym
kartonowym gościem :)
Fenomen,
prawdziwy fenomen :)
Godzina
17ºº.
Na scenie pojawia się jakaś pani, krzyczy do mikrofonu,że zaraz
pojawi się Dawid i coś jeszcze bełkocze do mikrofonu... wcale, a
wcale nie można jej zrozumieć... dykcja, kochanieńka, dykcja :)
Na
scenę wbiega długo wyczekiwany piosenkarz, zaczyna krzyczeć do
mikrofonu i zaczynają płynąć słowa, których wcale nie rozumiem.
Dzieje
się tak, gdyż kolega Dawid mówi niewyraźnie i trzyma mikrofon
zbyt blisko ust.
Dziewczyny
krzyczą, piszczą.
Płaczą,
mdleją :)
Coś
nieprawdopodobnego.
Gdyby
mnie tam nie było, pewnie bym nie uwierzyła, ale te dzieci są tak
ślepo zapatrzone w obiekt swoich westchnień, że każdy jego gest
powoduje u nich wyłączenie mózgu i histeryczny płacz.
Oczywiście
nie wszystkie reagują w ten sposób.
Są
jednostki opanowane, dla których to po prostu gość, który robi
coś co im się podoba :)
Ale
wracając do panicznej wszechobecnej paniki i schizy...
Stałam
na uboczu, ustawiłam się w takim miejscu, z którego dobrze
widziałam owego celebrytę.
Napatrzyłam
się na gościa w wieku mojej starszej córki, który co chwila
poprawia sobie włosy, mówi z pełnymi ustami, zjadając ptasie
mleczko … i co w nim jest takiego, że dziewczyny są wstanie stać
cztery godziny w kolejce w ścisku, by go dotknąć i zrobić sobie z
nim zdjęcie ?
Czemu
te rozhisteryzowane panienki są bardziej zauważane niż, te które
po prostu są jego fankami ?
Na
te pytania nie odpowiem, gdyż nie znam odpowiedzi.
Wiem
jedno - człowiek młody jeszcze niedoświadczony, ale jedną
umiejętność posiadł już – gwiazdorzenie :)
Nie
chciałabym, by ktoś zrozumiał mnie źle :)
Nic
do Dawida nie mam, wręcz przeciwnie - sympatyczny gość... ale są
pewne zachowania, na które nie potrafię przymknąć oka :)
W
końcu jestem matką … w butach na kanapę?
Z
pełną buzią mówić?
Jeść
czekoladki, zamiast czegoś treściwego i zdrowego?
On
ma prawo gwiazdorzyć, ale ja mam prawo matkować i czasem pomarudzić
na zachowania młodzieży :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz