czwartek, 27 listopada 2014

Kwiatek

Wczoraj byłam świadkiem niewyobrażalnego zjawiska...
W Łódzkiej Manufakturze pojawił się Dawid Kwiatkowski.
Moja córka oczywiście musiała znaleźć się w tym samym miejscu.
Ów celebryta miał podpisywać swoją nową płytę, której premiera odbyła się kilka dni wcześniej.
Cała akcja miała mieć początek o godzinie 17:00... ale to nie takie proste...
Przygotowania do ostatecznego starcia rozpoczęły się na dwa dni przed :) Zakupiona płyta w sklepie internetowym nie dochodziła... maile, telefony,wpisy na FB... nic nie wskazywało na to, że ów gadżet dotrze.
Środa godzina 11:00 domofon, kurier przynosi płytę …. JUPI udało się .
Gdy wracam do domu, już w czasie podjętej podróży moje dziecko dzwoni do mnie i wypytuje, o której jedziemy.. czy Natalka może jechać z nami .. mamo musimy tam być o 16 … mamo zabieram ze sobą koszulkę do podpisania … Nieśmiało wtrącam:- Czy ja mogę zjeść obiad?
I po kolei odpowiadam na pytania, mając nadzieję, że nic nie pokręciłam.
Tak. Natalka może jechać z nami, dobrze, weź koszulkę i tak dalej....
Wyruszyłyśmy kwadrans po piętnastej...
Godzina zero coraz bliżej:)
W manufakturze pełno dziewczyn w wieku mojej córki... Każda czeka na swojego idola. Jakaś młoda kobieta przyniosła kartonowego Dawida Kwiatkowskiego i posadziła go na pufie … Widok bezcenny - uwierzcie, jednocześnie mam wrażenie, że gdyby nie ludzie chodzący po „Manu”, to te młode istoty by sobie zdjęcia robiły z tym kartonowym gościem :)
Fenomen, prawdziwy fenomen :)
Godzina 17ºº. Na scenie pojawia się jakaś pani, krzyczy do mikrofonu,że zaraz pojawi się Dawid i coś jeszcze bełkocze do mikrofonu... wcale, a wcale nie można jej zrozumieć... dykcja, kochanieńka, dykcja :)
Na scenę wbiega długo wyczekiwany piosenkarz, zaczyna krzyczeć do mikrofonu i zaczynają płynąć słowa, których wcale nie rozumiem.
Dzieje się tak, gdyż kolega Dawid mówi niewyraźnie i trzyma mikrofon zbyt blisko ust.
Dziewczyny krzyczą, piszczą.
Płaczą, mdleją :)
Coś nieprawdopodobnego.
Gdyby mnie tam nie było, pewnie bym nie uwierzyła, ale te dzieci są tak ślepo zapatrzone w obiekt swoich westchnień, że każdy jego gest powoduje u nich wyłączenie mózgu i histeryczny płacz.
Oczywiście nie wszystkie reagują w ten sposób.
Są jednostki opanowane, dla których to po prostu gość, który robi coś co im się podoba :)
Ale wracając do panicznej wszechobecnej paniki i schizy...
Stałam na uboczu, ustawiłam się w takim miejscu, z którego dobrze widziałam owego celebrytę.
Napatrzyłam się na gościa w wieku mojej starszej córki, który co chwila poprawia sobie włosy, mówi z pełnymi ustami, zjadając ptasie mleczko … i co w nim jest takiego, że dziewczyny są wstanie stać cztery godziny w kolejce w ścisku, by go dotknąć i zrobić sobie z nim zdjęcie ?
Czemu te rozhisteryzowane panienki są bardziej zauważane niż, te które po prostu są jego fankami ?
Na te pytania nie odpowiem, gdyż nie znam odpowiedzi.
Wiem jedno - człowiek młody jeszcze niedoświadczony, ale jedną umiejętność posiadł już – gwiazdorzenie :)
Nie chciałabym, by ktoś zrozumiał mnie źle :)
Nic do Dawida nie mam, wręcz przeciwnie - sympatyczny gość... ale są pewne zachowania, na które nie potrafię przymknąć oka :)
W końcu jestem matką … w butach na kanapę?
Z pełną buzią mówić?
Jeść czekoladki, zamiast czegoś treściwego i zdrowego?
On ma prawo gwiazdorzyć, ale ja mam prawo matkować i czasem pomarudzić na zachowania młodzieży :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz