Ostatnio spędzam dość sporo czasu w
środkach lokomocji miejskiej.
Był czas w którym obserwowałam,
kiedy wsiadałam do takiego pojazdu, że wszyscy uczestnicy podróży
mieli słuchawki w uszach...
Od jakiegoś czasu obserwuję tendencję
wzrostową w czytaniu książek...
Tak.
Dobrze przeczytaliście - nie w
słuchaniu, a w czytaniu... i co mnie bardzo cieszy, nie są to
elektroniczne książki tylko papierowe...
Te z duszą, zapachem i odpowiednim
ciężarem... te które można poczuć wszystkimi zmysłami...
Nie mam nic przeciwko elektronicznym.
I takie też nadają się do czytania i
cieszę się, jak widzę młodych ludzi zaczytanych w nich...
Ja jednak jestem konserwatystką w tej
dziedzinie... uwielbiam książki, ich zapach.
Lubię pod palcami czuć teksturę
papieru, poczuć zapach drukarskiej farby... no takie małe zboczenie
:)
Gdy widzę ludzi, jadących do pracy
bądź z pracy, zaczytanych, a na ich twarzach maluje się odprężenie
pod wpływem słowa czytanego, odczuwam radość...
Budzi się we mnie nadzieja, że jednak
potrafimy być otwarci , potrafimy czuć i współczuć... że nie
tylko nasz los nas interesuje. Dodatkowo zauważam i tu muszę
powiedzieć z przykrością, że młodzieży w tej grupie nie ma.
Szkoda, gdyż książki kształtują naszą wyobraźnię, wzbogacając
nasze słownictwo, ukazują jaki nasz język potrafi być piękny,
ile można nim wyrazić.
Książki przenoszą nas do innego
świata, to taki inny wymiar, w którym możemy poczuć dotknięcie
bohaterów powieści, stać się jednym z nich... przeżywać
przygody, zawody miłosne, radości, „będąc nim”.
Ale po zamknięciu książki, stajemy
się znów panią, panem X.
Ale wracając do mojej obserwacji, to
muszę się przyznać, że im więcej książek w autobusie, tym
podróżuje mi się lepiej.
Po pierwsze nie czuje na sobie wzroku
wszystkich podróżnych, gdyż każdy robi to, co ja... czyta :)
Po drugie jest tylko ciche pomrukiwanie
silnika bądź mantryczny stukot w tramwaju, który po przeczytaniu
kilku linijek wcale nie przeszkadza...
Podróż staje się przyjemna, a czas
spędzony na niej wykorzystany w sposób nader kulturalny :)
Kiedyś nie lubiłam podróży
miejskimi środkami transportu publicznego, teraz jednak coraz
częściej zaczynam patrzeć na nie z innej perspektywy...
Nie traktuję podróży jak straty
czasu, jedynie jako czas na przeczytanie kilku stron w książce,
zerknięcie czasem w okno, by zobaczyć, kiedy trzeba wysiąść....
Zrelaksowanie się przed pracą lub przed powrotem do domu,
To mój czas, tylko dla mnie, zakłócony
czasem lekkim stuknięciem w ramię i pytaniem:
- Przepraszam, poproszę bilet do
kontroli …
:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz