niedziela, 28 sierpnia 2016

Poznajemy góry

Dziś poranek pochmurny, deszczowy…
Wstałyśmy z Emilką, wypiłyśmy kawę na balkonie, podziwiając wstającą mgłę z gór.
Reszta naszej ekipy wstała, poddaliśmy się porannej toalecie i zjedliśmy śniadanie. Nasza córka wykorzystała chyba dziś wszystkie swoje życia, aby wywinąć się od śniadania i pójścia w góry.
Gdy już udało się namówić dziecko do wstania, zjedzenia śniadanka i wyjścia, wyszło słoneczko….
Specjalnie dla nas wyszło piękne słoneczko, a niebo z ołowianego szarego koloru zamieniło szatę na niebieską.
Szliśmy sobie ulicami Szczyrku kilka kilometrów w dół, później zmieniliśmy kierunek i podjęliśmy walkę ze wspinaczką. Dotarliśmy do Chaty Wuja Toma.
Jedno z piękniejszych miejsc na ziemi. Tu produkowany jest miód, śliwowica i inne dobroci .
My postanowiliśmy zjeść tam oscypki grillowane z żurawiną.
I wypiliśmy doskonałą kawę z mlekiem.
Z tego raju na ziemi kamienistym czerwonym szlakiem udaliśmy się na Klimczok. Droga wcale nie była łatwa, a Kamilka w myślach zabiła każdego z nas z osobna i wszystkich na raz z tysiąc razy. Nigdy z ust swojego dziecka nie słyszałam tyle razy: - Nie dam rady, ja już nie mogę …. Nie chcę , ja już nie mam siły… i czemu wy mi to robicie???
Jednym słowem Hapusia wciąż jojczyła.
Przestała marudzić po jakichś dwóch kilometrach gdy skończyło się podejście dość kamieniste i strome.
Wtedy nasze dziecko zaczęło doceniać widoki i zauważać to, co ją otacza.
Doceniła nawet źródełko górskie, w którym postanowiła chwilkę się pomoczyć.
Szliśmy dalej, dotarliśmy do schroniska, tu zjedliśmy najlepsze ciacho jagodowe na świecie i wypiłam pyszną herbatkę z cytrynką  Najlepsza herbata na świecie 
Napojeni, napici, postanowiliśmy ruszyć na szlak. Tu już było łatwej. Niestety szlaki w naszych pięknych górach są bardzo kamieniste, masaż stóp mamy odrobiony na jakieś dwieście lat.
Doszliśmy na Szyndzielnię, schronisko to jak mrowisko, chyba dzięki temu że jest tam wyciąg i łatwiej się dostać na szlak i szczyt. Dzielnie zabraliśmy sobie pieczątkę ze schroniska i zrobiliśmy sobie fotki…dalej ruszyliśmy szlakiem do Bielska – Białej .
Trasa tradycyjnie kamienista, ale piękna.
Widoki zapierające dech w piersiach. Tu kamienie mają swoje dusze …
Góry są piękne, cudowne i bardzo zaskakujące .
Można je pokochać albo znienawidzić 
Podążając szlakiem , gawędząc i wspominając kulinarne dobroci dzieciństwa dotarliśmy do Bielska-Białej. Tu autobusem , w którym pan kierowca sprzedał nam bilety i powiedział gdzie mamy wysiąść.
Jechaliśmy sobie oczywiście autobusem do rynku w Bielsku, a tu wsiadło dwóch panów i z głośnika usłyszeliśmy: - Kasowniki zablokowane! Proszę przygotować bilety do kontroli!
I panowie przeszli po autobusie…sprawdzając bilety- ale mamy szczęście…. Pierwszy raz w Bielsku pierwszy raz jedziemy ichniejszym autobusem i kontrola biletów ;) Brawo my!!!!
Na rynku zjedliśmy kebab, podobno był dobry i autobusem wróciliśmy do Szczyrku. Zrobiliśmy zakupy na śniadanko i poszliśmy do karczmy na jedzonko 
Zjadłam dobre naleśniki z serem i ponoć świetną kwaśnicę serwują tam, Błażej poleca!
Bardzo dobrą deskę do piwa  Maciej poleca.
Spaghetti poleca Emilka…
Jednym słowem dziś w górach zrobiliśmy ok 19 km….
Było super… Łzy, uśmiech i wielka radocha przeplatana jojczeniem i mega zadowoleniem ….
Kolejny zajebisty dzień spędzony w tym pięknym miejscu 
A o tym, co wieczorem… może kiedyś…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz