Dziś poranek pochmurny, deszczowy…
Wstałyśmy z Emilką, wypiłyśmy kawę na balkonie, podziwiając wstającą mgłę z gór.
Reszta naszej ekipy wstała, poddaliśmy się porannej toalecie i
zjedliśmy śniadanie. Nasza córka wykorzystała chyba dziś wszystkie swoje
życia, aby wywinąć się od śniadania i pójścia w góry.
Gdy już udało się namówić dziecko do wstania, zjedzenia śniadanka i wyjścia, wyszło słoneczko….
Specjalnie dla nas wyszło piękne słoneczko, a niebo z ołowianego szarego koloru zamieniło szatę na niebieską.
Szliśmy sobie ulicami Szczyrku kilka kilometrów w dół, później
zmieniliśmy kierunek i podjęliśmy walkę ze wspinaczką. Dotarliśmy do
Chaty Wuja Toma.
Jedno z piękniejszych miejsc na ziemi. Tu produkowany jest miód, śliwowica i inne dobroci .
My postanowiliśmy zjeść tam oscypki grillowane z żurawiną.
I wypiliśmy doskonałą kawę z mlekiem.
Z tego raju na ziemi kamienistym czerwonym szlakiem udaliśmy się na
Klimczok. Droga wcale nie była łatwa, a Kamilka w myślach zabiła każdego
z nas z osobna i wszystkich na raz z tysiąc razy. Nigdy z ust swojego
dziecka nie słyszałam tyle razy: - Nie dam rady, ja już nie mogę …. Nie
chcę , ja już nie mam siły… i czemu wy mi to robicie???
Jednym słowem Hapusia wciąż jojczyła.
Przestała marudzić po jakichś dwóch kilometrach gdy skończyło się podejście dość kamieniste i strome.
Wtedy nasze dziecko zaczęło doceniać widoki i zauważać to, co ją otacza.
Doceniła nawet źródełko górskie, w którym postanowiła chwilkę się pomoczyć.
Szliśmy dalej, dotarliśmy do schroniska, tu zjedliśmy najlepsze ciacho
jagodowe na świecie i wypiłam pyszną herbatkę z cytrynką Najlepsza
herbata na świecie
Napojeni, napici, postanowiliśmy ruszyć na
szlak. Tu już było łatwej. Niestety szlaki w naszych pięknych górach są
bardzo kamieniste, masaż stóp mamy odrobiony na jakieś dwieście lat.
Doszliśmy na Szyndzielnię, schronisko to jak mrowisko, chyba dzięki
temu że jest tam wyciąg i łatwiej się dostać na szlak i szczyt. Dzielnie
zabraliśmy sobie pieczątkę ze schroniska i zrobiliśmy sobie fotki…dalej
ruszyliśmy szlakiem do Bielska – Białej .
Trasa tradycyjnie kamienista, ale piękna.
Widoki zapierające dech w piersiach. Tu kamienie mają swoje dusze …
Góry są piękne, cudowne i bardzo zaskakujące .
Można je pokochać albo znienawidzić
Podążając szlakiem , gawędząc i wspominając kulinarne dobroci
dzieciństwa dotarliśmy do Bielska-Białej. Tu autobusem , w którym pan
kierowca sprzedał nam bilety i powiedział gdzie mamy wysiąść.
Jechaliśmy sobie oczywiście autobusem do rynku w Bielsku, a tu wsiadło
dwóch panów i z głośnika usłyszeliśmy: - Kasowniki zablokowane! Proszę
przygotować bilety do kontroli!
I panowie przeszli po
autobusie…sprawdzając bilety- ale mamy szczęście…. Pierwszy raz w
Bielsku pierwszy raz jedziemy ichniejszym autobusem i kontrola biletów ;) Brawo my!!!!
Na rynku zjedliśmy kebab, podobno był dobry i autobusem wróciliśmy do
Szczyrku. Zrobiliśmy zakupy na śniadanko i poszliśmy do karczmy na
jedzonko
Zjadłam dobre naleśniki z serem i ponoć świetną kwaśnicę serwują tam, Błażej poleca!
Bardzo dobrą deskę do piwa Maciej poleca.
Spaghetti poleca Emilka…
Jednym słowem dziś w górach zrobiliśmy ok 19 km….
Było super… Łzy, uśmiech i wielka radocha przeplatana jojczeniem i mega zadowoleniem ….
Kolejny zajebisty dzień spędzony w tym pięknym miejscu
A o tym, co wieczorem… może kiedyś…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz