22
czerwca 2014 roku dzień w
którym w łódzkim parku
3 maja zrobiło się
pomarańczowo. Wcale nie
dlatego że przybyli
kosmici tylko dzięki
pięknej akcji
charytatywnej RAK TO się
LECZY.
Idea
piękna więc
jak tylko dowiedziałam
się od razu zapisałam
siebie, a parę minut
później na liście
startowej był mój
Maciek. Dosłownie po 20
minutach bieg był
opłacony.
W
kalendarzu zrobiona ogromna kropa i gotowe... teraz tylko czekamy.
Cały
tydzień przed biegiem
pogoda nas nie rozpieszczała,
weekend długi to samo...
deszcz, chmury i wcale nie najwyższe
wskazania słupka rtęci.
Nadszedł dzień
biegu, wyglądam przez
okno... kurcze leje, no nie wierzę
leje. Czy za każdym razem
jak biegniemy musi padać?
No nie za każdym w
grodzisku był żar
z nieba... Ale nie o tym tu pisać
chcemy... nie pogoda jest nasza myślą
przewodnia choć jak się
później okaże
była bardzo łaskawa.
Wstaliśmy,
po godzinie cała ekipa
biegowo- dopingująca była
gotowa do wymarszu. Akcja pod względem
logistycznym rozpracowana i ułożona
według najlepszych
wzorców amerykańskich...
komando Foki by się nie
powstydziły, pełna
synchronizacja. Przystanek- tramwaj, tylko deszcz jeszcze dokuczał,
ale daliśmy radę.
Gdy wysiedliśmy z
tramwaju i maszerowaliśmy
alejkami parku jeszcze pogoda dokazywała,
ale po odebraniu numerów startowych, i zmianie odzieży
na bardziej oficjalną i
pasującą
do większości,
zaświeciło
słoneczko.
Koszulki
piękne pomarańczowe,
taki kolorek oczo.... , głęboki...
Kilka
uścisków dłoni,
paręnaście
pozdrowień, jest moc..
Wspólna
rozgrzewka pod sceną, i
tradycyjne pięć kroków
wspak dla raka!!!!
Jak
patrzę na wszystkich
biegaczy, którzy za sprawą
jednakowych koszulek stali się
jedną wielką
masą , to rak nie ma
szans...
Po
rozgrzewce , udaliśmy się
na linię startu, było
parę osób z ciśnieniem
na wynik, ale większość
przyszła dziś
tu do parku dla idei... i to w tym biegu było
cudowne.
Wystartowaliśmy!
Na
alejki parku wylała się
pomarańczowa lawa
biegaczy... pięknie to
wyglądało.
Szkoda,że spacerujący
ludzie po parku nie chcieli nam pokibicować.
No , ale nie można mieć
wszystkiego...
Biegniemy
, trasa prosta nie wymagająca,
każdy zadowolony ,a tu
nagle wyrasta przed nami górka... no jamy dziękujemy
Maćkowi Traczowi za ten
jakże cudny podbieg...,
na usprawiedliwienie dla Maćka
mamy jeden argument... jak jest podbieg to jest i zbieg!
Więc
wracając do sprawy trasy,
poza górką trasa fajna i
przyjemna. Pogoda, ta jakby troszkę
kapryśna jak kobieta, ale
i kobietę i pogodę
można zrozumieć.
Więc było
duszno, ale dało się
biec. Reasumując, mnie
osobiście nie biegło
się komfortowo, ale
dobiegłam do mety!
Osobiście nie lubię
biegać po deszczu gdy
mocno świeci słońce,
mam wrażenie jak bym
biegała w saunie, a tego
nie lubię … ale pewnie
jest gro takich, którym pogoda nie przeszkadzała.
Na
trasę wybiegło
ponad 500 osób! Kwota wpisowego na ten bieg w całości
przeznaczona jest na cel charytatywny, z naszej ekipy biegło
kilka osób, a może
kilkanaście. Przepraszam
tych których nie poznałam
i nie rozpoznałam, a le
koszulki z pakietów startowych strasznie nas ujednoliciły.
Tu
nie liczyły się
wyniki, tu liczyło się
uczestnictwo , dlatego właśnie
nie będę
pisać kto ile wybiegał...
Cała
impreza z oprawą muzyczną
super zabawami dla dzieci ii konkursami potrwała
do 15 :00
Idea
piękna , pogoda się
zrehabilitowała i nie
padało, atmosfera
przecudna !!!
Było
POMARAŃCZOWO- BYŁO
WSPAK!!!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz