wtorek, 2 września 2014

Trener...

Witajcie w deszczowy wtorek, w Łodzi szaro zimno, i mokro, a miało być dziś ciepło i słonecznie. Coś się poprzestawiało w naszej pogodzie...
Wczoraj spotkało mnie coś , co chyba nie zdarza się często... coś przyjemnego, a zarazem pouczającego...
Ale po kolei.
Jak już wiecie mam swój plan , plan treningowy, który ma mnie przygotować do szybszego biegania... Hura :)
Dzięki Mariuszowi, mojemu osobistemu , klubowemu trenerowi, który zupełnie bez gaży planuje mi treningi takowy plan posiadam.... Otrzymuje rozpiskę tygodniową i staram się ją zrealizować...
Czasem mamy odmienne zdania na temat temp, długości wybiegać , ale szybko o tym zapominamy :) No więc wczoraj , jak przystało na „zdyscyplinowanego „ Biegacza, poszłam realizować założenia mojego planu 3 km rozgrzewki, oj na tych światłach to można się rozgrzać , to takie nieplanowane interwały czasem wychodzą … później na stadionie 4 razy 1200, kurcze czy ja dam radę? Tempo 4:35 ? Oj, będzie ciężko....No i na koniec schłodzenie 3 km.... do domu!
Dobiegłam na stadion dziś były interwały po drodze choć na ostatnim kilometrze stałam na światłach nie udało się …
Jestem na stadionie, a tam jeden trening na murawie, drugi trening, o matko więcej ich nie było.. a do tego na bieżni też biegają , nie tak po prostu tylko pod czujnym okiem trenera. No i co wpasować się na bieżnię i biegać , kurcze nie wypada... Idę do trenera i pytam; „ Przepraszam, czy mogę pobiegać po bieżni, nie będę przeszkadzać w treningu?”
Miły starszy pan z uśmiechem na twarzy odpowiada trzeba, no więc dziękuje i uciekam w swoje miejsce.. jakoś tak się przyzwyczaiłam ….Mam już na tym stadionie swoje miejsce...
Rozpoczęłam trening, pierwsze 1200 za szybko... kurcze za szybko miało być 4;35 nie więcej a mnie wyszło 4: 08 drugi troszkę wolniej trzeci chyba się mieszczę w tempie , czwarty też za szybko....4:22 ….
Trzy minuty truchtu i do domu... wychodzę ze stadionu , a trener woła mnie...
Daje mi kilka wskazówek, mówi bym wydłużyła krok, bym biegała na śródstopiu( wiem o tym, to moje błędy w technice, nad którymi pracuję ), podsuwa parę pomysłów na trening, który może pomóc w wydłużaniu kroku... No i pada pytanie na koniec jakie dystanse pani biega.. No więc odpowiadam 10 km, 15 km, 21km... a w jakim czasie , no mówię tak 10 km ostatnio w sobotę na atestowanej trasie pokonałam w 49:11, trener liczy , przelicza patrzy na mnie , uśmiecha się i mówi no, to całkiem całkiem... Jak zacznie Pani biegać na śródstopiu i wydłuży krok to pójdzie jeszcze lepiej... No a teraz pani ucieka już po marznie pani... Takie kilka słów , ale jak miło coś takiego usłyszeć. Zaskoczenie moje było tym większe ,ze wcale człowiek nie musiał mi tego mówić... miał swoich podopiecznych, nie musiał zwracać na mnie uwagi … Nie wiem jak Pan Trener się nazywa , ale z tego miejsca serdecznie mu ...Dziękuję!
Wróciłam do domu truchtając sobie i rozmyślając , jaki ten świat dziwny.. czasem ktoś na nas patrzeć nie może, a czasem tak miło zaskoczy...
Kocham biegać !!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz