Witajcie w deszczowy wtorek, w Łodzi
szaro zimno, i mokro, a miało być dziś ciepło i słonecznie. Coś
się poprzestawiało w naszej pogodzie...
Wczoraj spotkało mnie coś , co chyba
nie zdarza się często... coś przyjemnego, a zarazem
pouczającego...
Ale po kolei.
Jak już wiecie mam swój plan , plan
treningowy, który ma mnie przygotować do szybszego biegania... Hura
:)
Dzięki Mariuszowi, mojemu osobistemu ,
klubowemu trenerowi, który zupełnie bez gaży planuje mi treningi
takowy plan posiadam.... Otrzymuje rozpiskę tygodniową i staram się
ją zrealizować...
Czasem mamy odmienne zdania na temat
temp, długości wybiegać , ale szybko o tym zapominamy :) No więc
wczoraj , jak przystało na „zdyscyplinowanego „ Biegacza,
poszłam realizować założenia mojego planu 3 km rozgrzewki, oj na
tych światłach to można się rozgrzać , to takie nieplanowane
interwały czasem wychodzą … później na stadionie 4 razy 1200,
kurcze czy ja dam radę? Tempo 4:35 ? Oj, będzie ciężko....No i na
koniec schłodzenie 3 km.... do domu!
Dobiegłam na stadion dziś były
interwały po drodze choć na ostatnim kilometrze stałam na
światłach nie udało się …
Jestem na stadionie, a tam jeden
trening na murawie, drugi trening, o matko więcej ich nie było.. a
do tego na bieżni też biegają , nie tak po prostu tylko pod
czujnym okiem trenera. No i co wpasować się na bieżnię i biegać
, kurcze nie wypada... Idę do trenera i pytam; „ Przepraszam, czy
mogę pobiegać po bieżni, nie będę przeszkadzać w treningu?”
Miły starszy pan z uśmiechem na
twarzy odpowiada trzeba, no więc dziękuje i uciekam w swoje
miejsce.. jakoś tak się przyzwyczaiłam ….Mam już na tym
stadionie swoje miejsce...
Rozpoczęłam trening, pierwsze 1200 za
szybko... kurcze za szybko miało być 4;35 nie więcej a mnie wyszło
4: 08 drugi troszkę wolniej trzeci chyba się mieszczę w tempie ,
czwarty też za szybko....4:22 ….
Trzy minuty truchtu i do domu...
wychodzę ze stadionu , a trener woła mnie...
Daje mi kilka wskazówek, mówi bym
wydłużyła krok, bym biegała na śródstopiu( wiem o tym, to moje
błędy w technice, nad którymi pracuję ), podsuwa parę pomysłów
na trening, który może pomóc w wydłużaniu kroku... No i pada
pytanie na koniec jakie dystanse pani biega.. No więc odpowiadam 10
km, 15 km, 21km... a w jakim czasie , no mówię tak 10 km ostatnio w
sobotę na atestowanej trasie pokonałam w 49:11, trener liczy ,
przelicza patrzy na mnie , uśmiecha się i mówi no, to całkiem
całkiem... Jak zacznie Pani biegać na śródstopiu i wydłuży krok
to pójdzie jeszcze lepiej... No a teraz pani ucieka już po marznie
pani... Takie kilka słów , ale jak miło coś takiego usłyszeć.
Zaskoczenie moje było tym większe ,ze wcale człowiek nie musiał
mi tego mówić... miał swoich podopiecznych, nie musiał zwracać
na mnie uwagi … Nie wiem jak Pan Trener się nazywa , ale z tego
miejsca serdecznie mu ...Dziękuję!
Wróciłam do domu truchtając sobie i
rozmyślając , jaki ten świat dziwny.. czasem ktoś na nas patrzeć
nie może, a czasem tak miło zaskoczy...
Kocham biegać !!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz