poniedziałek, 19 marca 2012

Ach ten poniedziałek...


Poniedziałek...pierwszy dzień tygodnia.
Jedni mówią: - Jak ja nie lubię poniedziałków...
Inni powiedzą: - Kocham poniedziałek.
Ja nie wiem, czy kocham czy nie - dzień jak co dzień...
Na pewno nie jest to ulubiony dzień w tygodniu, ale może być.
Wyobraźcie sobie poniedziałek, nie przeszkadza wam to, bo to dzień jak każdy inny...
Postanawiacie nadgonić parę spraw w pracy, iść na zakupy, bo coś jeść trzeba, szczególnie że dwie córki w domku.
No i czasem jeszcze może by trzeba mamie zakupy zrobić, więc po spakowaniu całego swojego bałaganu (listy z towarem zakupionym przez klientów w czasie trwania weekendu- całe dwa) udałam się na pocztę...tu zazwyczaj jestem przygotowana na megadługą kolejkę, więc nie bardzo zaskoczyło mnie to, że kilka osób przede mną stoi przy okienku.... z poczty udałam się do naszego osiedlowego supermarketu... tu oblężenie kas, jak by jutro miała wybuchnąć wojna...no coś nieprawdopodobnego..
Gdy udało mi się ukończyć slalom pomiędzy regałami i stanąć przy kasie w kolejce, byłam zadowolona, bo w końcu ucieknę z tego poligonu.
Gdy zapłaciłam za swoje nabyte dobra materialne w postaci przyprawy i Coca-coli skierowałam się do wyjścia i wtedy właśnie zaatakował mnie wózek sklepowy... Uwierzycie?
Prosto na mnie, gdy zerknęłam w stronę, z której nadjechał zobaczyłam wypudrowaną blond piękność w wieku 75 lat uśmiechniętą, jak by trafiła w dziesiątkę ...a to byłam ja.
Wyszłam z tego sklepu...i zaczęłam się zastanawiać, co wpływa na to, że ludzie w taki sposób się zachowują?
Dlaczego tak?
Nie wiem, czy to wynik poniedziałku..., czy jakaś inna przypadłość...niemyślenie.
Po ostatniej wizycie w sklepie stwierdzam:
Naukowcy, przeprowadźcie badania nad nową jednostka chorobowa polegająca na niechęci do myślenia...Jak by to można było nazwać...hmmm...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz