niedziela, 25 marca 2012

Podziękowania...


Będąc małą dziewczynką pojechałam z dziadkiem i tatą na wczasy... kiedyś można było pojechać na wczasy z zakładu pracy.
Tam spotkałam pewnego człowieka, starszego, pełnego energii, cudownie zakręconego...
Na świetlicy - to takie miejsce gdzie chodziliśmy oglądać telewizję, grać w tenisa stołowego, karty i szachy...
...stało pianino, stare nienastrojone pianino.
Chodziłam na około tego instrumentu nie mając pojęcia co to takiego …?
Zastanawiał mnie i fascynował.
Pewnego dnia podszedł do mnie ten pan - o twarzy sękatej jak pień drzewa - i powiedział: - Umiesz grać?
Popatrzyłam na niego wielkimi ze zdziwienia oczyma i pokręciłam głową, że nie...
Wtedy on otworzył ten cudowny instrument, zaczął na nim grać... później wstał, posadził mnie na stołku i moją dłonią grał na pianinie, spod moich palców zaczął wydobywać się dźwięk - melodia bajki na dobranoc...
Gdy musiałam iść do domku, byłam trochę rozczarowana, ale pan o sękatej twarzy powiedział, że jutro też zagramy razem.
Zadowolona i pełna energii, a jednocześnie niecierpliwa poszłam do domu spać, nie mogąc doczekać się następnego dnia.
Na wieczór, tuż przed kolacją, nie mam pojęcia, ile razy spytałam, kiedy pójdziemy na stołówkę...
Gdy już się tam znaleźliśmy, bardzo szybko zjadłam kolację i pobiegłam na świetlicę...tam zastałam starszego pana pochylonego nad instrumentem i szukającego czegoś w środku...
Spytałam, czy coś zgubił, ale zaprzeczył, mówiąc, że sprawia by pianino wydawało czyste dźwięki - dziś wiem że stroił pianino.
Gdy już skończył, przystawił krzesło, posadził mnie na stołku, siebie zaś na krześle i moimi dłońmi grał różne melodie...wtedy byłam mała i nie umiałam mu podziękować.
Dziś on już pewnie odszedł, ale ja go pamiętam i bardzo mu dziękuję, że pozwolił mi być częścią tego instrumentu. Pozwolił poczuć muzykę płynącą przez całe moje ciało.
Prawda jest taka, że dziś nie gram na żadnym instrumencie, nie śpiewam, i może to dziwne, ale nawet nie mam słuchu muzycznego.
Dziękuję temu starszemu panu, którego twarz przypominała sękaty pień drzewa, nauczył mnie jednej ważnej rzeczy: Niezależnie od tego, co będziemy robić i kim będziemy, zawsze trzeba próbować i poznawać nowe rzeczy. Zdobywać doświadczenia i przede wszystkim pozwolić, by ludzie, którzy kiedykolwiek znaleźli się w naszym życiu, choć na krótką chwilkę zamieszkali w naszych sercach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz